Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/250

Ta strona została przepisana.
242
ANTONIUSZ I KLEOPATRA.

Łez poję się trucizną — o mnie myśli
Już ogorzałej od pieszczoty słońca,
O mnie, latami zwiędłej? O Juliuszu
Szerokoczoły, gdyś tu szedł olbrzymem,
Pięknością gwiazd jaśniałam. Pompej wielki
Stał oniemiały, wzrok wlepiwszy we mnie,
Jakby zachwytem zdjęty, chciał umierać
Oddając mi swe życie.
Aleksas (wchodząc). Cześć królowej!
Kleopatra. O jakżeś różny od bożyszcza mego,
Lecz cię Antoniusz widział, to spojrzenie
Wszechmocnym czarem w klejnot cię przemienia.
Co też porabia mój Antoniusz dzielny?
Aleksas. Ostatni jego czyn, to pocałunek —
Z tysiącem innych — na tej perle wschodniej,
A jego słowa w sercu mem utkwione.
Kleopatra. Niech w moje się przeleją.
Aleksas. „Mój Aleksas,
Jej sługa — mówił — szle królowej Nilu
Ten skarb perłowej muszli. By w jej oczach
Ten dar bezcenny podnieść, chcę nasadzić
Jej możny tron państwami, Azya cała
Ją nazwie swą boginią“. Skinął ręką
I dosiadł konia, który pod swym jeźdzcem
Tak głośno zarżał, że cobądźbym mówił
Na wiatr-by poszło.
Kleopatra. Tęskny, czy wesoły?
Aleksas. Ni to ni owo, jak w jesiennej porze:
Ni mróz ni upał — tak coś między dwoma.
Kleopatra. To równowaga, nie! to wielkość duszy!
Uważaj, Charmion, lecz uważaj tylko,
On nie był tęskny, bo chciał rozpromienić
Spojrzenia sług i dworzan; nie wesoły,
Bo rad ich ostrzedz, że połowę serca
Zostawił przy mnie; lecz tak, między dwoma.
Nastroju boski! — radość i tęsknota
W najwyższym szczeblu, lepiej ci do twarzy
Niż komu z ludzi. — Gońców mych spotkałeś?
Aleksas. Tak jest, królowo, liczę ich dwadzieścia.
To jakoś gęsto.