Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/253

Ta strona została przepisana.
245
AKT DRUGI. SCENA PIERWSZA.

Gdyż mu i Fulwia dała się we znaki,
I brat z nim walczył, chociaż nie z wyraźnej
Namowy Antoniusza.
Pompejusz. Nie wiem, Menas,
Jak mniejsze gniewy pod większymi zgasły,
Lecz gdyby nie to, że wraz walczą z nami,
Widocznem jest, że z sobą by walczyli.
Dość nienawiści trw a pomiędzy nimi,
By spór odnowić. Czy ta jedna trwoga
Zawziętość ich uśpiła, godząc nagle
Pokątne sprzeczki, tego dziś nie wiemy.
Bogowie niech rozsądzą! Nam wypada
Sił wszelkich użyć, jakie świat posiada.

(Wychodzą).
SCENA DKUGA.
W Rzymie. Pokój w domu Lepida.
ENOBARBUS i LEPID.

Lepid. Cny Domicyuszu, dawny mój kolego,
Przystałoby nakłonić wodza twego
Do słów uprzejmych, ludzkich.
Eiiobarbus. Niech tak czyni
Jak mówi. Jeśli Cezar mu zawini,
Niech na Cezara spojrzy po nad głową,
I Marsa krtań zagłuszy swą wymową.
Włos Antoniusza gdybym m iał na brodzie,
Dziś nie dałbym się golić.
Lepid. Przy narodzie
Domowe kłótnie niczem.
Enofoarbus. Niech godzina
To wszystko spełni, co się z nią poczyna.
Lepid. Nad sprawą drobną wyższa m a pierwszeństwo.
Enobarbus. Nie, jeśli tam ta pierwszą.
Lepid. Na przekleństwo
Zasłużysz, krocząc tym swarliwym torem.
Antoniusz idzie.

(Wchodzą Antoniusz i Wentydyusz).

Enobarbus. Tam, wasz Cezar z dworem.