Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/258

Ta strona została przepisana.
250
ANTONIUSZ I KLEOPATRA.

Antoniusz. Ani myślę
Śnić o przeszkodzie w tym zamiarze błogim,
Tak dla mnie chlubnym! — Podaj mi prawicę:
Dokonaj czyn twej łaski, od tej chwili
Braterskie czucia niech sercami rządzą
I światu szczęście w różą!
Cezar. Weź tę rękę.
Z nią siostrę ci oddaję, którą kocham
Jak żaden brat przedemną: niechaj żyje
Łącznikiem serc i krajów, i niech nigdy
Nasz węzeł się nie kruszy!
Lepid. Daj nam Panie.
Antoniusz. Nie chciałem podnieść miecza na Pompeja,
Bo miewał dla mnie przed niedawnym czasem
Szczególne względy; przeszlę mu podzięki,
Bym się nie zdawał płochym lub nieludzkim,
I wręcz mu powiem: broń się.
Lepid. Czas upływa:
Musim wytropić świeży ślad Pompeja,
Inaczej nas wytropi.
Antoniusz. Gdzie ma flotę?
Cezar. W zatoce pod Miceną.
Antoniusz. Jego siły
Na lądzie?
Cezar. Już przeważne i rosnące;
Na morzu on Cezarem.
Antoniusz. Tak wieść niesie.
Radbym mu zajrzeć w oczy! Więc do czynu;
Lecz nim oręże chwycim, niech się spełni
To, cośmy tu zaczęli.
Cezar. Z całej duszy.
Oktawię racz odwiedzić; u mej matki
Sam będę twym zwiastunem.
Antoniusz. Wszak na świadki
Nasz Lepid stanie?
Lepid. I na wszelkie drużby;
Śmierć mię nie wstrzyma od tak miłej służby.

(Odgłos trąb. Cezar, Antoniusz i Lepid wychodzą).

Mecenas. Witaj nam gościu z Egiptu przybyły!