Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/260

Ta strona została przepisana.
252
ANTONIUSZ I KLEOPATRA.

Agrypa. To ponęta
Dla Antoniusza!
Enoftarbus. Śliczne jej dziewczęta,
Jak nimfy wodne, lub jak Nereidy,
Z wlepionym wzrokiem w oczy swej Tetydy,
Skłonieniem jej się wdzięczą. Tam, przy sterze,
Syrena rządzi; jak łabędzie pierze
Podnosi żagle, zwalnia lub przyspiesza
Bieg złotej łodzi. Lud i miejska rzesza
Zalewa brzegi, gdzie w dziewiczem gronie
Jej syn ją wita. W rynku, sam na tronie,
Nasz wódz westchnienia szle na cztery wiatry;
Co też by rade mknąć do Kleopatry,
Opróżnić przestwór, by się jej przyglądać.
Agrypa. Szczęśliwy Egipt! nie ma już co żądać.
Enobarlbus. Wylądowano, gońca wódz wyprawia,
Zaprasza na wieczerzę, ta odmawia:
„Przystojniej będzie gdy nasz gość wspaniały
Wprzód nas odwiedzi.“ Ten, w zalotach śmiały,
Choć „nie“ płci pięknej nigdy nie powiada,
Sześćkroć zgolony, z nią do stołu siada;
Swem sercem płaci to, co zjadł oczyma,
I w staje głodny.
Agrypa. Więcej wnet otrzyma.
Tak Juliusz Cezar, w dniu gdy sieją zboże,
Zdobywał mieczem tej niebianki łoże;
Miecz zorał, sierp wyprzątnął.
Mecenas. Cezariona.
Enobarbus. Raz tu przebiegła skoczkiem, jak szalona,
Czterdzieści kroków; brakło jej oddechu.
Coś chciała mówić, wśród omdlenia, śmiechu,
Jej śmiech był czarem, a jej mdłość potęgą.
Mecenas. Wódz ją zapomni.
Enoharbus. Nigdy; pod przysięgą.
Czas jej nie dotknie, zwyczaj żądz nie spłoszy.
Jej rozmaitość wzmacnia wdzięk rozkoszy.
Kobiety zwykle tępią smak przesytem,
Ta coraz nowym rzeźwi go zachwytem.
Powszednia słabość tak ją czyni piękną,