Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/261

Ta strona została przepisana.
253
AKT DRUGI. SCENA TRZECIA.

Że błogosławiąc i kapłani, miękną,
Gdy zgadną, że cierpiąca.
Mecenas. Jeśli cnota.
Rozwaga, skrom ność, lepsze niż pieszczota
Egipskiej wróżki, wszystko to przedstawia
W najżywszym blasku wiosny swej Oktawia.
Agrypa. Rycerzu dzielny, niech cię w dom podejmę,
Tyś moim gościem.
Enobarbus. Dzięki wam uprzejme.

(Wychodzą).
SCENA TRZECIA.
Tamże. Pokój w domu Cezara.
CEZAR, ANTONIUSZ, OKTAWIA między nimi służba i Wieszcz.

Antoniusz. Świat, moje rządy, z ramion twych łańcuchem
Zbyt często mię rozłączą.
Oktawia. Dniem i nocą,
Na klęczkach będę błagać o twe szczęście
Domowych bogów.
Antoniusz. Żegnam cię, Cezarze. —
Oktawio, nie wierz co świat o mnie m ówi:
Nie zawszem był, czem jestem, lecz wzór cnoty
Mam w twej osobie. Dobranoc mej pani,
Do jutra, bracie.
Cezar. Żegnam.

(Wychodzą Cezar i Oktawia).

Antoniusz. Przyjacielu, jak widzę tęsknisz za Egiptem?

Wieszcz. Byłoby stokroć lepiej, gdyby noga ma tu, a twoja nigdy w Egipcie nie była postała.

Antoniusz. Wyjaśnij mi myśl twoją.

Wieszcz. Słowami wyjaśnić jej nie zdołam, odgaduję ją tylko; tobie zaś radzę, spiesz nad Nil.

Antoniusz. Co wyżej stanie, los mój czy Cezara?
Wieszcz. Cezara. O! nie zbliżaj się do niego.
Duch opiekuńczy, co nad tobą czuwa,
Jest śmiałym, wzniosłym i niezwyciężonym,
Gdzie nie jest duch Cezara; gdy się złączą,