Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/264

Ta strona została przepisana.
256
ANTONIUSZ I KLEOPATRA.

A strojąc się jak Pallas, w ubiór męski,
I z pod Filippi jego miecz zwycięski. —

(Posłaniec wchodzi).

O! czy z Italii? — Siej twe wieści płodne
W to wdowie ucho, już oddawna głodne.
Posłaniec. Królowo —
Kleopatra. Co! Antoniusz mój nie żyje? —
Ta wieść, nikczemny, panię twą zabije.
Lecz powiedz: zdrów i wolny, będę szczodrą,
I skłonisz usta na tę żyłkę modrą,
Przy tym pierścieniu na mej ręce, którą
Całował Herod klęcząc pod purpurą.
Posłaniec. Co do pierwszego, zdrów.
Kleopatra. Masz więcej złota.
Lecz słuchaj, często głosi nam hołota,
Że zmarli zdrowi: jeśli tam chcesz tropić,
To złoto, co ci daję, każę stopić,
I wlać do gardła.
Posłaniec. Pani —
Kleopatra. Znasz twą służbę,
Więc mów; na twarzy masz niedobrą wróżbę.
Jeżeli zdrów — skąd szpetne te pozory
Dla wieści tak nadobnej! jeśli chory,
Zjaw się jak jędza z wężów ćmą na skroni,
Nie z głową ludzką.
Posłaniec. Niech mię Izys chroni!
Kleopatra. Ochotę mam cię wybić, nim uciekniesz:
Lecz „zdrów i wolny“, jeśli to wyrzekniesz,
Cezara przyjacielem, nie zaś jeńcem.
Obsypię cię perłam i, złotym wieńcem
Włos twój ozdobię.
Posłaniec. Zdrów jest.
Kleopatra. To nie długo.
Posłaniec. Z Cezarem w zgodzie.
Kleopatra. Tyś uczciwym sługą.
Posłaniec. W przyjaźni większej żyją niż poddani.
Kleopatra. Z mej łaski się wzbogacisz.
Posłaniec. Przecież, pani —
Kleopatra. Nie lubię tego. Nie wiesz sam, co pleciesz.
Początek lepszy. Wstydź się za to „przecież“!