Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/267

Ta strona została przepisana.
259
AKT DRUGI. SCENA SZÓSTA.

Charmion. I nie raz pierwszy.
Kleopatra. To mój błąd i kara.
Odprowadź mię. O Charmion! trochę słońca! —
To nic. — Aleksas, idź i spytaj gońca
O wiek Oktawii, jaka twarz, i oczy,
A nie zapomnij barwy jej warkoczy;
Co powie, zaraz donieś. —

(Aleksas wychodzi).

Niech go stracę
Na wieki: — gdzie tam — życiem to przypłacę!
Bo z jednej strony ma Gorgony postać,
A z drugiej Marsa. —

(Do Mardyana).

Masz mi jeszcze dostać
Wiadomość o jej wzroście. — Już nie szlocham,
Spokojna jestem. — Charmion, ja cię kocham.

(Wychodzą).



SCENA SZÓSTA.
W pobliżu Miceny.
Odgłos trąb. Z jednej strony wchodzą POMPEJUSZ i MENAS z trębaczom i kotłami, z drugiej CEZAR, LEPID, ANTONIUSZ, ENOBARBUS i MECENAS z zastępem żołnierzy.

Pompejusz. Mam twoich zakładników, ty masz moich;
Rozmówim się przed bitwą.
Cezar. Bardzo słusznie,
Że słowa wprzód zamienim; w tymże celu
Wysłałem ci na piśmie, co żądamy.
Jeżeliś już rozważył, radbym wiedzieć,
Czym zdołał miecz twój wstrzymać od napaści,
Sycylii wrrócić tę dorodną dziatwę,
Co zginie tu dla ciebie.
Pompejusz. Więc oświadczam
Przed wami, łączną ziemi tej starszyzną,
Przed zastępcami bogów, — iż nie widzę
Skąd ojciec mój by nie miał być pomszczonym,
Gdy odżył w synie swym; gdy Juliusz Cezar,