Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/279

Ta strona została przepisana.
271
AKT TRZECI. SCENA DRUGA.

Cezar. Siostro, bądź mi zdrowa;
Niech los ci sprzyja wszędzie i we wszystkiem,
Zachowaj myśl pogodną! żegnam ciebie.
Oktawia. Najdroższy bracie! —
Cezar. Kwiecień w twem spojrzeniu,
To wiosna serca. Deszczyk, maj zwiastuje. —
Uspokój się.
Oktawia. Nasz dom odwiedzać raczysz;
I —
Cezar. Cóż, Oktawio?
Oktawia. Powiem ci z osobna.
Antoniusz. Jej serca głos nie słucha, ani serce
Nie śmie nim rządzić; to jak puch łabędzi,
Co nad jeziorem lśniąc barwami tęczy,
I tu i tam się chwieje.
Enobarbus (do Agrypy, na stronie). Cezar jęczy?
Ągrypa. Mgłę ma na czole.
Enobarbus. Tuman się rozpłakał;
Co w koniu plamą, to w Cezarze zakał.
Agrypa. Wszak i Antoniusz nad Juliusza ciałem,
Potwornym rykiem jęknął; sam widziałem
Płacz jego szczery, przy Brutusa stosie.
Enobarbus. Miał wtedy katar tak zawzięty w nosie,
Że kwilił nad tem, co sam zbroił chętnie;
Wierz w to, aż łkaniem w ucho ci zatętnię.
Cezar. Otrzymasz bratni list o każdej dobie;
Czas nie prześcignie myśli mej ku tobie.
Antoniusz. Miłości mej potęgą cię przemogę,
Jak, tym uściskiem.
Cezar. Dość już.
Antoniusz. Teraz, w drogę.
Lepid. Niech roje gwiazd jej podróż błogosławią!
Cezar. Bądź zdrów, bądź zdrowa.

(Całuje Oktawie).

Antoniusz. Czekam cię, Oktawio.

(Zatrąbka. Wychodzą).