Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/290

Ta strona została przepisana.
282
ANTONIUSZ I KLEOPATRA.

Cezara łodzie stąd policzym snadnie,
I według tego natrzem jak wypadnie.

(Wchodzą z jednej strony KANIDYUSZ z piechotą w glebi; z drugiej TAURUS, namiestnik Cezara. Po ich wejściu, słychać wrzawę bitwy morskiej. — Odgłos trąb i kotłów.

Enobarbus (wracając). Skończona rzecz! Wstyd oczy mi wyjada.
Egipski prom naczelny, Antoniada,
W sześćdziesiąt żagli, zwraca ster i ginie:
Aż mi się ćmi.
Skarus (wchodząc). Bogowie i boginie,
Z Olimpu całym zborem!
Enobarbus. Cóż, u kata?
Skarus. Przegraliśmy najdroższy klejnot świata:
Za całus tracim w hańbie i ohydzie
Królestwa i prowincye.
Enobarbus. Jak tam idzie?
Skarus. Najlepiej dla Cezara, jakby piekło
Z nim się sprzysięgło. Niech tę szkapę wściekłą
Egipski trąd roztoczy! ćma przeklęta!
Gdy los się z losem ważył, jak bliźnięta
Podobne sobie, nam się lepiej wiodło; —
Jak w czerwcu krowę coś ją tam ubodło,
Zwróciła ster i pierzchła.
Enobarbus. To widziałem:
Oślepłem prawie patrząc, i musiałem
Aż oczy zmrużyć.
Skarus. Gdy ta sprosna mara
Zniknęła, wódz nasz, złudzeń jej ofiara,
Jak dziki kaczor, gdy go spłoszą sieci,
Wśród najzaciętszej — w alki za nią leci.
Jeszczem nie widział tak szpetnego czynu:
Rozwaga, męstwo, wodzów cześć i gminu
Nie były tak splamione.
Enobarbus. Biada, biada!
Kanidyusz (wchodząc). Nasz los na morzu tchnieniem już nie włada
I tonie bez ratunku. Gdyby raczej
Wódz mię był słuchał, poszłoby inaczej.
O! dał nam wzór ucieczki swym przykładem,
Na wpół zwycięstwa.