Enobarbus. Tym idziecie śladem?
Więc bywaj zdrów.
Kanidyusz. My do Peloponezu
Żeglujem.
Skarus. Droga łatwa: z pod Efezu
Za wami zdążę.
Enobarbus. Więc bywajcie zdrowi;
Szczęśliwa droga.
Kanidyusz. Ja zdam Cezarowi
Legiony z jazdą; już mu się w niewolę
Oddało sześciu królów.
Enobarbus. Ja zaś wolę
Zwichniętej sprawie służyć, choć rozwaga
Tam zbiegów ciągnie, gdzie się szczęście wzmaga.
Antoniusz. Słyszycie! ziemia wichrzy się podemną.
Ze wstydu, że mię znosi. — Chodźcie bliżej,
Takem zapóźnił się w żegludze życia,
Żem zbłądził od przystani. — Mam galerę
Ładowną złotem, weźcie ją, rozdzielcie,
I zgódźcie się z Cezarem.
Słudzy. My? O, nigdy!
Antoniusz. Ja sam uciekłem, jam nauczył tchórzów
Jak wrogom tył podawać. — Przyjaciele,
Odstąpcie mię; wybrałem się w przeprawę,
Do której was nie trzeba; bądźcie zdrowi: —
Mój skarb jest na zatoce, weźcie wszystko. —
Przed tem, com kochał, dziś się płonić muszę;
Aż włos mój się buntuje; gdyż ten siwy
Czarnego lży za prędkość, czarny łaje
Siwego za lenistwo — Przed rozstaniem,
Weźmiecie pismo do przyjaciół, które
Wstęp Rzymu wam otworzy. Bez wyrzutów
Lub odpowiedzi wstrętnych się rozejdziem;