Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/294

Ta strona została przepisana.
286
ANTONIUSZ I KLEOPATRA.
(Wchodzi Eufroniusz).

Cezar. Chodź, mów śmiało.
Eufroniusz. Antoniusz, pan mój, szle mię do Cezara:
Mię com tak drobne miał przy nim znaczenie,
Co kropla rosy na mirtowym liściu
Przy oceanie.
Cezar. Dosyć słów. Do rzeczy.
Eufroniusz. Wszechwładnym panem cię wódz nasz pozdrawia:
Chce żyć w Egipcie; w razie zaś odmowy,
Swą prośbę ścieśnia, prosząc o to tylko,
By wolnym był oddychać między niebem
A ziemią, jako prosty mąż w Atenach;
Zaś Kleopatra, ufna twej opiece,
Poddaje się twej mocy, lecz uprasza
O Ptolomejów berło dla swych dzieci,
Od dziś dnia twych lenników.
Cezar. Co do niego,
Nie słuchani nawet jego próśb. Królowej
Nie zbędzie na mych względach; byle tylko
Zausznik jej z Egiptu był wygnanym
Lub życie stracił: jeśli to wykona,
Jej chęć się spełni czynem. Gdzie Tyreusz?
Eufroniusz. Szczęść ci Furtuno.
Cezar. Dać mu wolne przejście.

(Eufroniusz wychodzi. — Do Tyreusza).

Dla twej wymowy masz otwarte pole;
Odstręczyć masz królowę od wspólnika:
Nie szczędź obietnic; daj co tylko zechce,
Co wreszcie sam wymyślisz. Płeć niewieścia
W najlepszej doli wątła, lecz w nieszczęściu
Westalka wiarę złamie. Bądź przezorny,
Wyznaczysz sam zapłatę za twe trudy,
Ja zaś uświęcę prawem.
Tyreusz. Do twej woli.
Cezar. Uważaj jak on znosi swą przegranę,
Przez jakie czyny jego myśl objawia
Zamiary dalsze. Cezar cię pozdrawia.

(Wychodzą).