Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/300

Ta strona została przepisana.
292
ANTONIUSZ I KLEOPATRA.

Do woli, dla odwetu. Spraw się dobrze,
A teraz precz, uciekaj!

(Tyreusz wychodzi).

Kleopatra. Czy skończyłeś?
Antoniusz. Niestety! księżyc nasz zaćmieniem świadczy
Upadek Antoniusza.
Kleopatra. Ja poczekam.
Antoniusz. By schlebiać panu, wdać się ze służalcem,
Co szaty mu przypina!
Kleopatra. On mię krzywdzi!
Antoniusz. Twe serce dla mnie z lodu!
Kleopatra. Ach, okrutny!
Niech piorun lód ten w ostry grad roztłucze,
Zatruje żółcią i niech pierwsze ziarno,
W mą pierś wrzucone, stopi się z mem życiem!
W skroń Cezariona drugi niech ugodzi,
Aż wszystkie żywe mojej krwi pamiątki,
Wraz z całą rzeszą mych Egipcyan dzielnych,
Pod gradobiciem tej śmiertelnej burzy
Bez grobu legną, póki much i gadów
Nilowych nie nakarmią!
Antoniusz. Milcz, już dosyć.
Pod Aleksandryą Cezar się rozłożył,
Więc z bliska się rozprawim. Wojsko piesze
Cios wytrzymało, flota zaś w rozsypce
Zebrawszy się wspaniale nurty pruje.
O gdzieżeś był, mój duchu? — Kleopatro,
Ażali z pola jeszcze raz powrócę,
Uściśniesz mię zlanego krwią mych wrogów,
Ten sierp mi zbierze plon wieczystej sławy,
Tu jest nadzieja.
Kleopatra. Oto znów mój luby!
Antoniusz. Muszkuły, serce, zmysły się potroją,
Bić będą ślepo. Gdy me dni płynęły
Szczęśliwie, świetnie, lada żart wytrącał
Zabójczy topór, dziś zacisnę zęby
I w piekło poszlę, co mi się nawinie. —
Chodź, jeszcze noc wesołą. — Każę zwołać
Rotmistrzów smętnych, będziem pić do koła,
Aż kur zapieje.