Zwalczony przez Cezara. Duch mój gaśnie,
Żyj, ja skończyłem.
Kleopatra. O największy z ludzi!
Czyś mię nie kochał? Ja mam żyć bez ciebie
W tym nędznym świecie, który po twym zgonie
Podlejszym jest od błota? — Patrzcie, siostry,
Korona ziemi pełznie. — O mój królu! —
Wojenny wieniec pada i więdnieje,
Rycerski szczep stracony, ród niewieści
Zrównany z męskim, los i szczęście niczem,
I księżyc błędny świecić ju ż nie będzie
Nad żadną chwałą.
Charmion. Ach, to zbyt okropnie!
Iras. Królowa z nim umarła.
Charmion. Pani! —
Iras. Ciszej! —
Charmion. O pani, pani, pani!
Iras. Cześć Egiptu
Zaćmiona!
Charmion. Cesarzowo!
Kleopatra. Nie, jam tylko
Niewiastą nędzną, i tym samym lichym
Podległa troskom, co mleczarka wiejska,
Dysząca przy robocie. — Dziś bym chciała
Zawistnym bogom w twarz tem berłem rzucić,
Wołając, że świat nasz był wart ich nieba,
Nim skarb ten mu wykradli. Wszystko marne,
Cierpliwość głupstwem, sierdzić się i srożyć
Wściekłemu psu przystoi. Czyż to zbrodnia,
Przed czasem zejść w tajemne kraje śmierci,
Nim po nas przyjdzie? — Cóż to wam kobiety
Bądźcież wesołe! Charmion, wy, dziewczęta,
Przestańcie szlochać! — Ach, sieroty, patrzcie,
Nasz świecznik zbladł, już kona. — Przyjaciele
Nie trwóżcie się, pogrzebiem go, a potem,
Zwyczajem rzymskim, spełnim czyn tak wielki,