Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/331

Ta strona została przepisana.
323
AKT PIĄTY. SCENA DRUGA.

Ty mi nie zbiegniesz, ja ci oczy wydrę,
Choćbyś miał sępie skrzydła. Psie bez duszy!
Najlichszy łotrze!
Cezar. Błagam cię, królowo.
Kleopatra. Cezarze! patrzaj, co za wstyd okropny,
Że gdy w tym grobie raczysz mię odwiedzać,
Twym majestatem szczycąc mię, bezwładną,
Mój własny sługa, ciężar mej niedoli,
Obarcza swą podłością! Dajmy na to,
Żem przechowała jakiś grat niewieści,
Bezcenny drobiazg, takie źdźbło znikome,
Jakiem i płoche darzą się mieszczanki,
Żem nawet skryła pewien fant świetniejszy
Dla Liwii lub Oktawii, by wyjednać
Ich pośrednictwo, mamże być skarżoną
Przez tych, co ze mnie żyli? O bogowie!
Ten cios mię głębiej strąca. Precz odemnie,

(do Seleuka).

Nim tchnieniem zemsty duch mój rozpłomienię
Na zgliszczach mej niedoli. — Będąc człekiem,
Miałbyś nade mną litość.
Cezar. Idź Seleuku.

(Seleukus wychodzi).

Kleopatra. Widzicie, że nas królów świat potępia
Za to, co drudzy czynią. Gdy upadniem,
Co było cnotą, staje się występkiem.
Ach, wielkość, to nieszczęście!
Cezar. Kleopatro,
Coś ukryć mogła, lub coś tu przyznała,
Nie wchodzi w skład zdobyczy, to jest twojem,
Rozrządzaj niem do woli, w przekonaniu,
Że Cezar nie jest zbójcą i nie umie
Brać to, co nabyć może. Nie czyń sobie
Katuszy z własnych myśli, nie, królowo,
Bo zamierzamy tak postąpić z tobą
Jak sama nam poradzisz. Jedz, spoczywaj,
A nadewszystko wierz w Cezara chęci,
Przyjazne ci do końca, żegnam zatem.
Kleopatra. Łaskawy panie!