Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/332

Ta strona została przepisana.
324
ANTONIUSZ I KLEOPATRA.

Cezar. Zwij mię raczej bratem.

(Zatrąbienie. Cezar wychodzi z orszakiem).

Kleopatra. On łudzi mię słowami, bym straciła
Poczucie mej godności. Słuchaj, Charmion.

(Mówi jej do ucha).

Iras. Już dość, królowo, jasny dzień się zmierzcha,
Wnet pomrok cię zaskoczy.
Kleopatra. Spiesz i wracaj,
Mój wyrok już wydany, jam gotowa,
Idź, powiedz, że mi pilno. —

(Charmion wychodzi).

Dolabela?
Dolabela (wchodząc). Rozkazem pani dane mi zlecenie
Współczucie własne spełnić mi doradza.
Więc jej obwieszczam, że z Cezarem wojsko
Przez Syryę kroczy, że przed trzecią, dobą
Sam wyszle przodem ciebie i twe dzieci.
Z tej wieści zrób użytek; jam uczynił,
Com przyrzekł, com powinien.
Kleopatra. Dolabelo,
Ja dłużną ci zostaję.
Dalalbela. Ja twym sługą
Najuniżeńszym.
Kleopatra. Żegnam, i na długo.

(Dolabela wychodzi).

Nareszciem wolna. Iras, cóż ty myślisz?
Egipska lalko, chcesz być wystawioną
Wraz ze mną, w Rzymie: gdzie tragarze brudni,
Z fartuchem stęchłym, łokciem i młotami,
Podniosą nas na pręgierz, ich oddechem
Zatrutym lichą strawą wskroś przejęte,
I potem ich skąpane?
Iras. Nie, o nigdy!
Kleopatra. A przecież to nas czeka. Tłum liktorów
Pogłaszcze jak sprośnice; wieszcz obdarty
Satyrą nas oszczeka; miejskie błazny
Prologiem poczęstują i przedstawią
Aleksandryjskie uczty, gdzie Antoniusz
Pod stołem zaśnie, ja zaś widzieć będę