Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/345

Ta strona została przepisana.
337
OBJAŚNIENIA.

nim zapadnie wyrok. Zarzucano mu kuszenie się o tyranię.
Stanę — rzekł Koryolan — przed ludem niezawistnym, nieuprzedzonym i gotów jestem śmierć ponieść, jeśli zostanę przekonanym. Jakoż w dniu wyznaczonym stanął u sądu. Oskarżono go, iż chciał znieść, urząd trybunów, iż sprzeciwiał się rozdawaniu i sprzedaży nadeszłego zboża, a wreszcie, iż zdobyczy z Ancyatów nie wniósł do skarbu, ale rozdał miedzy swoich. Gdy przyszło do kreskowania, padł wyrok skazujący go na wieczne wygnanie. Zdał się być nań nie czuły, a powróciwszy do domu, gdy żegnał płaczącą żonę i matkę, nakłaniał je, aby los swój znosiły cierpliwie. Poczem wyszedł z miasta i dni kilka na wsi przemieszkał, myśląc o tem, gdzieby się potem udać.
Po długim namyśle przemógł nakoniec zły duch zemsty, postanowił więc pójść do nieprzyjaznych Rzymowi sąsiadów, nakłonić ich do wojny i walczyć na ich czele przeciw niewdzięcznej ojczyźnie. Najodpowiedniejszy ku temu przedsięwzięciu wydał mu się naród Wolsków, lubo świeżo przez niego zwyciężony, przecież jeszcze potężny.
Był w mieście Ancyum Tulus Amfidyus, mąż między Wolskami tak dalece sławny, iż go jak króla szanowali. Do jego domu przyszedł wprost Koryolan, i nie mówiąc żadnego słowa, usiadł w przysionku. Zadziwieni domownicy nie śmieli go ruszyć z miejsca, dali tylko znać gospodarzowi, który natychmiast przyszedł i zapytał Koryolana, kim jest i czego żąda. Podniósł głowę naówczas Koryolan i rzekł: „Jeśli mnie jeszcze nie poznajesz, albo jeżeli nie dowierzasz swemu wzrokowi, wiedz, iż ja jestem ów Marcyusz, który tyle złego zdziałał Wolskom. Przydomek mój Koryolana dowodem tego, co mówię. Jeżeli śmiesz wojować z Rzymianami, korzystaj z mojego nieszczęścia. Stanę na czele i dzielniej jeszcze, niż przeciw wam niegdyś, będę przeciw nim walczyć. Jeśli mimo to, coć mówię, lękasz się, na nic mi się zda żyć, ani tobie oszczędzać nieprzyjaciela“. Niezmiernie tem ucie-