Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/346

Ta strona została przepisana.
338
KORYOLAN.

szony odpowiedział Tulus: „Wstań Marcyuszu i zaufaj mi; ofiarowujesz nam dar nieoceniony, oddając siebie, bądź pewien u Wolsków wdzięczności“.
Tymczasem po wygnaniu Koryoiana zwiększyły się jeszcze bardziej w Rzymie zamieszania. Walka patrycyuszów z ludem doszła do ostatniego stopnia zaognienia, a bojaźń coraz większych rozruchów przerażała umysły spokojnych obywateli.
Złączony z Tulusem Koryolan nakłaniał tymczasem Wolsków do wojny. Uchwalono więc wyprawę przeciw Rzymowi i wezwano Koryolana do rady, na której oddano władzę nad wojskiem jemu i Tulusowi.
Wpadł więc Koryolan w kraj Rzymski, paląc i niszcząc naokół, szedł już prosto na Rzym. Poznał naówczas senat błąd swój i wysłał posłów z oznajmieniem Koryolanowi, iż wyrok potępienia jego zniesiony zostanie, jeżeli odstąpi od przedsięwzięcia.
W obecności zgromadzonego wojska słuchał Koryolan posłów i tak im odpowiedział: „Oddajcie coście wzięli dotąd Wolskom, przyjmijcie ich jako naród latyński w skład społeczeństwa rzymskiego a wtenczas otrzymacie pokój — daję wam dni trzydzieści do namysłu“. To wyrzekłszy odprawił posłów.
Nie podobało się to Wolskom. Tulus zazdrościł mu jego przewagi; odtąd wszczęła się wzajemna nieufność, która się potem zmieniła w nienawiść.
Po trzydziestu dniach przybyło znów do Koryolana poselstwo Rzymskie. Otrzymawszy odmowną odpowiedź, wysłali Rzymianie kapłanów, przybranych w strój uroczysty, błagając go o litość. Ale i starców widok, i ich usilne prośby, nie wzruszyły jego serca; odprawił ich z tą odpowiedzią, co i pierwszych posłów.
W powszechnej trwodze wyczekiwał już naród rzymski ostatniej chwili. Niewiasty i dzieci zachodziły się od płaczu. Z tych Walerya, siostra owego sławnego Publikoli, przyszła do matki Koryolana, Wolumnii, i zastawszy ją wraz z synową, wskazała na wielki orszak niewiast, które z sobą przywiodła, i tak się odezwała: „Wolumnio, matko! i ty Wirginio, małżonko Koryolana, widzicie, nie z rozkazu senatu