Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/35

Ta strona została przepisana.

I to niezwłocznie. Napełniwszy przestwór
Podniesionemi mieczmi i włóczniami,
Doświadczmy szczęścia tej chwili.
Kominiusz.Chociażbym
Wolał, ażebyś przedewszystkiem innem
Pokrzepiającą wziął kąpiel i balsam
Pozwolił sobie przyłożyć na rany,
Nie śmiem się jednak opierać
Żądaniu twemu. Wybierz sobie ludzi,
Którzy najlepiej wesprzeć cię zdołają
W tem przedsięwzięciu.
Marcyusz.Są nimi ci, którzy
Najwięcej czują pochopu do tego.—
Jeżeli tu jest kto taki, (a grzechem
Byłoby wątpić), co lubi ten pokost,
Którym widzicie mnie pomalowanym;
Jeżeli tu jest kto taki, co mniej się.
Uszczerbku ciała, niż złej sławy lęka,
Co myśli, że śmierć szlachetna ma stokroć
Więcej wartości, niż jałowe życie,
I bardziej kocha ojczyznę, niż siebie,
Niech taki, wespół z podobnymi sobie,
Poruszy ręką — tak:

(Podnosi rękę i wstrząsa nią).

Na okazanie
Swej gotowości, i uda się za mną.

(Wszyscy wydają okrzyk i potrząsają mieczami, podnoszą go na ramionach i rzucają czapki w górę).

Mnie tylko? tylko mnie? Cóżto, czy chcecie
Miecz ze mnie zrobić? Bez tych zwierzchnich oznak!
Któryż z was w gruncie nie wart czterech Wolsków?
Któryż, w spotkaniu z Aufidyuszem, tak się
Nie złoży tarczą, jak on się nią składa?
Przecież choć wszystkim wam dziękuję, muszę
Pewną część tylko z pomiędzy was wybrać,
Reszta dopełni swego obowiązku
W innem spotkaniu, gdy się pora zdarzy.
Marsz, więc! — Niech czterech setników oddzieli
Z komendy swojej tych, co się okażą
Najbardziej skłonni do boju.