Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/41

Ta strona została przepisana.

Larcyusz. Jakież jest jego miano?
Koryolan.Na Jowisza,
Nie mogę sobie przypomnieć — znużony
Jestem, nie jestem w stanie zebrać myśli.
Nie ma tu wina?
Kominiusz.Idźmy do namiotu,
Krew ustąpiła z twych, lic, czas w to wejrzeć,
Nie ociągajmy się dłużej.

(Wychodzą).
SCENA DZIESIĄTA.
Obóz Wolskow.
Odgłos trąb i rogów. TULLUS AUFIDYUSZ skrwawiony wchodzi na scenę z dwoma czy trzema żołnierzami.

Aufidyusz. Wzięto więc miasto!
Pierwszy żołnierz.Nie inaczej, wodzu;
Ale podobno ma być powrócone
Pod łagodnymi dla nas warunkami.
Aufidyusz. Pod warunkami? — O! trzeba mi było
Być Rzymianinem, kiedy będąc Wolskiem,
Nie mogę być tem, czem jestem. Warunki!
Jakież u kata łagodne warunki
Mogą się mieścić w układach dla strony,
Co się na łaskę zdała lub niełaskę?
Pięć razy z tobą walczyłem, Marcyuszu,
I tyleż razy pobity zostałem,
Spotkałoby mnie, rozumiem, toż samo
Za każdym razem, chociażbyśmy z sobą
Ścierali miecze, tak często jak jemy.
Na wszystkie nieba i piekła! Jeżeli
Kiedybądź jeszcze przyjdzie mi się znowu
Broda o brodę zetknąć z tym człowiekiem,
Albo ja padnę albo on. Szlachetne
Współzawodnictwo już mnie dziś nie łechce.
Dotąd myślałem go zgnieść w równej walce,
Miecz z jego mieczem skrzyżowawszy: teraz
Nie dbam o środki, byle się go pozbyć,