nie chciałbym wyglądać tak, jakby on wyglądał. Czy wie o tem senat?
Wolmnnia. Idźmy, moje kobiety. — Nie inaczej, nie inaczej, senat odebrał listy od wodza, w których tenże przyznaje mojemu synowi cały zaszczyt
tej wojny, przewyższyć on miał w dwójnasób tym razem poprzednie swoje czyny.
Walerya. W istocie, dziwne o nim rzeczy opowiadają.
Meneniusz. Dziwnie? gwarantuję, że nie przesadzono o włos rzeczywistości.
Wirgilia. Dałyby bogi, żeby tak było!
Wolumnia. Dałabyś pokój swoim, żeby...
Meneniusz. A ja dałbym gardło, że tak jest — Gdzież on raniony? — Polecam was bogom! —
Marcyusz powraca, przybyło mu powodów być dumnym. — Gdzież on raniony?
Wolumina. W łopatkę i w lewe ramię; podostatkiem będzie miał blizn do pokazania ludowi, kiedy się będzie starał o przynależny mu stopień. Przy wypędzeniu Tarkwiniuszów otrzymał był siedm cięć.
Meneninsz. Z tych, jedno w kark, a dwa w udo, o ile pamiętam, wiemy już więc o dziewięciu.
Wolumnia. Udając się na ostatnią wyprawę, miał na sobie dwadzieścia pięć szram.
Meneninsz. Będzie ich więc miał dwadzieścia i siedm, każda z nich stała się grobem nieprzyjaciela.
Słyszycie te głosy?
Wolumnia. Są to Marcyusza heroldowie, przed nim
Idą okrzyki, za nim łzy zostają.
Duch śmierci siedzi na jego prawicy,
Którą gdy wstrząśnie, giną przeciwnicy.
Herold. Wiadomo czynim Rzymowi, że Marcyusz
Sam jeden walczył w murach miasta Koryol,