Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/52

Ta strona została przepisana.

Co jest, a serca postawmy na czatach
Tego, co będzie.
Sycyniusz.Wesprę cię we wszystkiem.

(Wychodzą).
SCENA DRUGA.
Tamże. Kapitol.
Dwaj woźni ustawiają senatorskie krzesła i kładą na nich poduszki.

Pierwszy woźny. Spieszmy się; wkrótce nadejdą. Iluż jest kandydatów do konsulatu?
Drugi woźny. Trzech podobno; ale powszechnie mówią, że Koryolan będzie obrany.
Pierwszy woźny. Tęgi to człowiek, ale kaducznie dumny i nie ma serca do ludu.
Drugi woźny. Prawdę mówiąc, bywali wielcy ludzie, którzy pochlebiali ludowi, a lud do nich nie miał serca; są także tacy, do których lud ma serce, nie wiedząc sam dlaczego: idzie za tem, że jeżeli lud ma do kogoś serce nie wiedząc dla czego, z równąż zasadą nie ma go do kogoś drugiego. Jeżeli więc Koryolan nie dba o to, czy go lud lubi, czy nie lubi, dowodzi tem, że zna doskonale naturę ludu, a szlachetności charakteru tem, że mu to jawnie okazuje.
Pierwszy woźny. Gdyby mu to było wszystko jedno, czy lud go lubi, czy nie lubi, obojętnieby się względem niego zachował; to jest: nie czyniłby mu ani dobrze, ani źle; ale on żarliwiej się stara o nienawiść ludu, niż lud o uczynienie mu w tem zadość, i niczego nie zaniedbuje, żeby się okazać otwartym jego przeciwnikiem. Mojem zdaniem, paradę robić z lekceważenia i drażnienia ludu, jest równie nagannem, jak czynić to, co prawość nie pozwala, to jest, pochlebiać dla zyskania jego względów.
Drugi woźny. Znakomicie się zasłużył ojczyźnie i wyniesienie się jego nie szło po tak łatwych stopniach jak u tych, co nadskakując i łasząc się ludowi czapkowaniem tylko, bez żadnego innego tytułu, jednali