Sycynusz. Idźcie w trop za nim aż do bram,
Urągajcie mu, jak on wam urągał,
Oddajcie mu wet za wet, nam zaś dajcie
Dla bezpieczeństwa straż przez miasto.
Obywatele. Idźmy,
Odprowadźmy go do bram. — Niech bogowie
Strzegą dni naszych szlachetnych trybunów!
wchodzą z orszakiem młodych patrycyuszów.
Koryolan. Połóżcie tamę łzom, bądźcie mi zdrowi;
Tysiączno-głowy zwierz rogami swymi
Wybódł mnie z moich progów. — Ejże, matko,
Gdzież jest twój dawny hart? Nieraz mawiałaś,
Że poczciwości są próbnym kamieniem
Tęgości ducha; że los pospolity
Znośnym być może pospolitym ludziom;
Że kiedy morze jest spokojne, wtedy
Każda łódź śmiało płynie; że im cięższe
Ciosy fortuny, tem chlubniejsze rany,
Jeśli je znosim mężnie i roztropnie.
Tyś we mnie takie wpoiła zasady,
Które przejęte niemi serce mogły
Niezwyciężonem uczynić.
Wirgilia. O, bogi!
Koryolan. Przestań, kobieto, proszę cię.