Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/93

Ta strona została przepisana.

Sycynusz. Idźcie w trop za nim aż do bram,
Urągajcie mu, jak on wam urągał,
Oddajcie mu wet za wet, nam zaś dajcie
Dla bezpieczeństwa straż przez miasto.
Obywatele.Idźmy,
Odprowadźmy go do bram. — Niech bogowie
Strzegą dni naszych szlachetnych trybunów!

(Wychodzą).

AKT CZWARTY.

SCENA PIERWSZA.
Tamże. Przed bramą miasta.
KORYOLAN, WOLUMNIA, WIRGILIA, MENENIUSZ, KOMINIUSZ
wchodzą z orszakiem młodych patrycyuszów.

Koryolan. Połóżcie tamę łzom, bądźcie mi zdrowi;
Tysiączno-głowy zwierz rogami swymi
Wybódł mnie z moich progów. — Ejże, matko,
Gdzież jest twój dawny hart? Nieraz mawiałaś,
Że poczciwości są próbnym kamieniem
Tęgości ducha; że los pospolity
Znośnym być może pospolitym ludziom;
Że kiedy morze jest spokojne, wtedy
Każda łódź śmiało płynie; że im cięższe
Ciosy fortuny, tem chlubniejsze rany,
Jeśli je znosim mężnie i roztropnie.
Tyś we mnie takie wpoiła zasady,
Które przejęte niemi serce mogły
Niezwyciężonem uczynić.
Wirgilia.O, bogi!
Koryolan. Przestań, kobieto, proszę cię.