Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/278

Ta strona została przepisana.
270
KRÓL HENRYK IV. CZĘŚĆ DRUGA.

Wypasły Sir Dżon, jeńcem twego syna.
Nigdy dzień jeszcze walki tak stanowczej
I tak zwycięskiej nie uświetnił szczęścia
Od czasów Cezara.
Nortumberland. Wszystkie te wieści skądżeś powziął hrabio?
Czyś był na miejscu i wracasz z Szrewsbury?
Bardolf. Mówiłem, lordzie, z szlachetnym Dżentlmenem,
Co stamtąd wracał, i wprzód nim spytałem
Sam mi wypadki opowiedział bitwy.
Nortumberland. Lecz otoż w raca mój domownik Travers,
Od wtorku jeszcze wysłany na zwiady.
Bardolf. Jam go wyminął. Nie wie on, milordzie,
O niczem więcej, prócz co ma odemnie.

(Wchodzi Travers).

Nortumberland. I cóż? Trawersie! coś przyniósł dobrego?
Trawers. Sir Dżon Umfrevil spotkał mię i zwrócił
Z dobrani wieśćmi: lecz swym świeższym koniem
Wyprzedził wkrótce. Potem Dżentlemen jakiś
W największym pędzie porównał się ze mną,
Dał wytchnąć chwilę rannemu koniowi
I pytał drogi do Chester a wzajem,
Kiedym go spytał o wieści z Szrewsbury,
Odrzekł mi tylko, że się źle powiodło
Sprawie związkowych i ostroga Persy
Ostygła całkiem, poczem puścił cugle,
Schylił się przez pół, zakrwawił ostrogi
W swym dzielnym koniu i głuchy już dla mnie
Tak wnet popędził, że zdał się przed sobą
Pożerać drogę.
Nortumlberland. Ha! powtórz! mówił: że ostroga Persy
Ostygła całkiem! że się źle powiodło
Sprawie związkowych! Hotspur był bez ognia!
Bardolf. Milordzie! jedno to tylko ci powiem:
Że gdy dnia chwała nie przy waszym synie,
To pod honorem, baronię moją
Stawię i oddam za motek jedwabiu!