Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/279

Ta strona została przepisana.
271
AKT PIERWSZY. SCENA PIERWSZA.

Nortumberland. Czemużby Dżentelmen, co jechał z Traversem
Miał mu tak pewnie mówić o porażce?
Bardolf. Kto? on? ten jeździec,, co na cudzym koniu
Uciekał, ręczę, i co przyszło, prawił!
Lecz otóż nowe przybyły nam wieści!

(Wchodzi Morton).

Nortumberland. O z tego czoła, jak z najpierwszej karty
Widać, że całej książki treść żałobna!
Tak brzeg wygląda, kiedy na nim powódź
Zostawi straszny ślad opustoszenia!
Powiedz, Mortonie, przybywasz z Szrewsbury?
Morton. Stamtąd uciekam, szlachetny mój panie!
Tam śmierć ohydna najstraszliwszą maskę,
By rzucić popłoch na naszych, przywdziała!
Nortumberland. Jakże się mają syn mój? brat Worcester?
Drżysz na te słowa! Bladość twego lica
Skorsza niż usta i smutnie wymowna!
Takim był pewnie ten bez ducha goniec
Ze śmiercią w oczach, straszny, osłupiały,
Co pośród nocy odsunął zasłonę
Z łoża Pryama i chciał mu powiedzieć.
Ze już połowa Troi w gruzach legła:
Lecz nim głos znalazł, już Pryam mógł widzieć
Pożogę miasta. Tak samo ja widzę
Śmierć mego Persy, nim mi ją oznajmisz!
Wszak masz mówić: „Syn wasz to i to zrobił,
Brat wasz to zrobił! tak szlachetny Duglas
Walczył i gromił!“ — i słuch mój wstrzymując
Na każdym pięknym i świetnym ich czynie,
W końcu nędznego ugodzisz słuchacza
Jednem westchnieniem, od którego wszystkie
Znikną pochwały, gdy skończysz słowami:
„Syn twój i brat twój i wszyscy polegli!“
Morton. Duglas przy życiu, brat wasz, panie, także:
Lecz co do Lorda Henryka...
Nortumberland. A więc nie żyje!
Otóż jak bystra mowa podejrzenia!