Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/281

Ta strona została przepisana.
273
AKT PIERWSZY. SCENA PIERWSZA.

Z chyżością strzały. Wtedy lord Worcester
Był wzięty jeńcem, a straszliwy Duglas,
Co swoim krwawym, niestrudzonym mieczem
Trzykroć zabijał podobieństwo króla,
Zachwiał się duchem i uczcił sromotę
Uciekających. Ale gdy się cofał,
Potknął się, upadł i musiał się poddać.
Słowem, król wygrał i szle tu najspieszniej
Oddział pod wodzą lorda Westmoreland
I księcia Jana, przeciw tobie, panie.
Nortumberland. Płakać mej straty dość będę miał czasu!
I jad lekarstwem! Tak i to nieszczęście,
Gdybym był zdrowym, wzięłoby mi zdrowie,
Ale chorego uleczyło prawie.
Bo jak kto długą trawiony gorączką.
Choć ledwie dźwiga smutny życia ciężar,
Pod którym nerwy jak jakie zużyte
Gną się zawiasy, przecież w paroksyzmie
By ogień z rąk się wymyka swych stróżów —
Tak i me członki niemocą pożyte
W tym srogim bolu nabierają siły
Nowej, trzykrotnej, nigdy mi nieznanej.
Precz-że natychmiast z niedołężną kulą!
Niech rękawica ze stalowej łuszczki
Zbroi tę rękę! precz mi i z tą miękką
Czapką dla chorych, bo puch nie zasłoni
Głowy, na którą czyhają książęta
Silni zwycięstwem! Włóżcie mi na skronie
Twardą przyłbicę! I niechaj nadchodzi
Godzina zgrozy, jaką śmie wywołać
Mściwa nienawiść, niech grozi rozpaczy
Nortumberlanda! Niech niebo i ziemia
Zewrą się z sobą! Ręka przyrodzenia
Niech nie podoła wstrzymać wód wściekłości!
Niechaj porządek zaginie na ziemi!
Niech ona odtąd przestanie być nudnym
Teatrem niezgód i powolnych podejść:
Lecz niechaj w serca duch pierworodnego
Wstąpi Kaina! niechaj we krwi ludzkiej