Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/282

Ta strona została przepisana.
274
KRÓL HENRYK IV. CZĘŚĆ DRUGA.

Ucztują wszyscy — a po końcu uczty
Czci pogrzebowej dopełnią ciemności!
Travers. To uniesienie zaszkodzi ci panie!
Bartlolf. Kochany hrabio! na twojej mądrości
Polega wszystko.
Morton. Losy związkowych, tak oddanych sercem
Twej sprawie, panie, łączą się z twem zdrowiem.
A czyż nie zniszczą go podobne chwile?
Widziałeś panie możliwości wojny,
I do gry losu, nim zebrałeś wojsko,
Stałeś gotowym. Jak wódz i jak ojciec
Myślałeś o tem, że w podziale ciosów
Twój Henryk, panie, nie dałby się ubiec.
Że miał on stąpać po niebezpieczeństwach
Jak nad przepaścią, gdzie cud przewodnikiem.
Wiedziałeś pewnie, że bliznom i ranom
Ciało Hotspura dostępne jak inne,
I bardziej nawet, bo któż nadeń pierwszym
Bywał do boju i ostatnim z boju?
Przecież mu rzekłeś: „idź“! tak niecofnięte,
Jak sam twój zamysł był już nieodmiennym.
Cóż się więc stało, coby nazwać można
Wypadkiem dziwnym, nad możność i wiarę.
Nie zaś następstwem twego planu, panie?
Bardolf. Wszyscyśmy, których dotknęła ta strata.
Wiedzieli dobrze, że się narażamy
Na morze, w chwili gdy ocalić życie
Zaledwie jeden będzie mógł z dziesięciu.
Wszakże wzgląd żaden wstrzymać nas nie zdołał
Od tej żeglugi. Poniósłszy rozbicie
Doświadczmy jeszcze. Przyjmij ster milordzie!
My życie, mienie, wszystko poświęcimy.
Morton.' Właśnie też pora ponieść tę ofiarę.
Gdyż mi wiadomo, w najpewniejszy sposób,
Że nasz czcigodny arcybiskup Yorku,
Wywiódł już w pole swe ćwiczone hufce,
Na których można polegać z ufnością,
I liczyć dwakroć. Bo wasz syn, milordzie,
Miał tylko ciała i cienie żołnierzy,
Dusz w nich nie było: nazwa buntowników