Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/29

Ta strona została przepisana.
21
AKT DRUGI. SCENA PIERWSZA.

Któreby w dreszcz wprawiły wasze wały,
Rzucają miękkie słowa, pełne dymu,
Ażeby uszy wasze odurzyły.
Także im wierzcie, o obywatele!
A nam otwórzcie, bramy. Utrudzeni
Szybkiego marszu nagłem wysileniem,
W murach waszego miasta chcemy spocząć.
Król Filip. Gdy skończę, wtenczas odpowiecie obu,
Patrzcież, tej oto ręce powierzyło
Niebo opiekę praw i życia dziecka,
Które przed wami. To jest Plantażenet,
To syn starszego brata tego męża,
Jego król i wszystkiego, czem on władnie.
Za jego prawa podeptane, depcem
Wojennym marszem piękną tę murawę.
Zresztą o tyle w nas jest nieprzyjaźni
Dla was, o ile żąda święty przymus
Gościnnej gorliwości, dla obrony
Uciśnionego dziecka. I wy także
Oddajcie hołd wasz i powinność temu,
Któremu od was się należy, to jest,
Młodemu księciu. Wtenczas i nasz oręż,
Srogi na pozór, jak w kagańcu niedźwiedź,
Ostrze swe zamknie, a złość dział wywartą
Będzie na chmury, które się nie dają
Ranić. Szczęśliwy odwrót nasz zaniesie
Niewyszczerbione miecze, niezrąbane
Hełmy. Wrócimy z tąż krwią w żyłach naszych,
Co miała zbryzgać mury tego miasta,
U was i żony wasze zostawimy
W pokoju. Gdy zaś odrzucicie całkiem
Naszą ofiarę, ani was obroni
To stare koło siwych murów waszych
Przed posłańcami wojny, choćby nawet
Obwodem swoim ogarnęło wszystkich,
Go przyszli z Anglii z bronią i ładunkiem.
Powiedzcie zatem, czy mię przyznajecie
Panem na korzyść tego, dla którego
Działam? czy mam dać hasło mego gniewu
I krwią dostąpić do władania mego?