Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/294

Ta strona została przepisana.
286
KRÓL HENRYK IV. CZĘŚĆ DRUGA.

Sam swą potęgę, a wojenny skarbiec
Już tylko głuche wydaje mu echa.
Arcybiskup. Tak, by mógł ściągnąć swe rozpierzchłe pułki,
I z całą na nas uderzył potęgą,
Oto bynajmniej lękać się nie mamy.
Hastings. Chybaby w pomoc chciał nam przyprowadzić
Hufce francuskie, co z Walijczykami
Idą w ślad za nim. Lecz tej uczynności
Dla nas nie zrobi.
Hardolf. Któż, jak się zdaje, przeciw nam dowodzi?
Hastings. Z Westmorelandem młody Jan Lankaster,
Przeciw Owena król sam z starszym synem.
Kogo zaś wysłał przeciwko Francuzom?
Z pewnością nie wiem.
Arcybiskup. Idźmy ich spotkać, ogłaszając wszędzie
Święte pobudki, co nas uzbroiły.
Lud się już własnym przesycił wyborem
I zmierził sobie tę nagłą swą miłość.
Bo też to nazbyt niepewne mieszkanie,
Kto się buduje na sercach motłochu.
Bydlęcy tłumie! jakiemiż to wrzaski
Wywoływałeś błogosławieństw nieba
Dla Bolinbroka, póki ci nie został
Tem, czem jest teraz, czem go mieć pragnąłeś?
A gdy życzeniom twym stało się zadość,
Zwierzu przepasły, tak już go masz dosyć,
Że się pobudzasz by wyrzucić z siebie.
Tak samo wprzódy, żarłoczny potworze,
Wymiotłeś z paszczy najlepszego z królów.
A teraz radbyś wrócić do wymiotu
I wyjesz po n im! Ufać-że tym czasom!
Ci, co za życia Ryszarda pragnęli
Widzieć go w grobie, teraz nad tym grobem
Łzy wylewają żalu i miłości!
Ci, co na świętą głowę swego króla
Mietli kurzawę, ilekroć wzdychając
Szedł po ulicach pysznego Londynu,
Za Bolinbrokiem, podziwieniem tłumu,
Dzisiaj wołają: „ziemio oddaj króla!