nił sztyletem w moim własnym domu i to najbezczelniej, jak tylko być może. Nie patrzy on, jakie możebyć kalectwo, a jak tylko raz dobędzie broni, to już i macha nią jak szatan, na wszystkie strony, nie uważając czy kto mężczyzna, czy kobieta, czy dziecko.
Sidełko. O już żebym go tylko raz schwytał w me ręce, to dla mnie nie straszne jego machania.
Oberżystka. I dla mnie także. Ja wam będę tuż pod ręką.
Sidełko. Żebym go tylko raz schwytał! Żeby się on raz dostał w moje paluszki.
Oberżystka. On mnie ze wszystkiem zgubi, jeżeli tak wyjedzie; jego rachunkom na mojej książce nie ma końca. Mój kochany panie Sidełko! przytrzymaj go dobrze! mój kochany panie Kruczek! nie daj mu się wymknąć! On raz wraz chodzi do Pye-Corner, za kupnem — mówiąc z przeproszeniem panów: siodła — i zawiwatowany jest dziś na obiad na lombardową ulicę, do pana Smooth, kupca bła, watów, co to mieszka pod głową „lamparta“. Proszęż tedy panów, ponieważem już jak się należy rozwinęła mój „eksces“ i wszyscy o tem wiedzą, aby mi on domierzył odpowiedzialności. Sto marek oddać na poczekanie, to nie żart dla jednej, jedniuteńkiej wdowy! A przecież jam czekała, czekała, czekała, a on mnie uwodził od dnia do dnia, uwodził, uwodził, że aż wstyd bierze o tem pomyśleć. Tak nie robi nikt uczciwy! chyba już trzeba uważać kobietę za osła, za zwierzę stworzone do znoszenia krzywd od każdego chłystka.
— Ot, otoż i on idzie i z nim ten łotr nad łotrami, ten z buraczkowym nosem wisielec Bardolf. Kochany panie Sidełko! Kochany panie Kruczek, czyńcie waszą powinność! jeżeli mnie kochacie, jeżeli mam choć cokolwiek łaski, czyńcie, czyńcie waszą powinność.
Falstaf. Czyjże tam osioł zadarł nogi, że tyle lamentu? Cóż tam znowu?