Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/298

Ta strona została przepisana.
290
KRÓL HENRYK IV. CZĘŚĆ DRUGA.

mu spokojnej chwili; we dnie i w nocy będę go dręczyła, hasała jak upiór.
Falstaf. Zda się, że jabym mógł stosowniej wziąć na siebie rolę upiora.
Lord sędzia. Cóż to jest sir Dżonie? Mógłżeby człowiek honorowy znieść podobną wrzawę? I nie wstyd-że mu, iż biedna wdowa zmuszoną jest uciec się aż do tych ostateczności dla odzyskania swojego długu?
Falstaf. No i cóż tam za wielką sumę jam ci winien?
Oberżystka. I masz sumienie pytać mię oto Sir Dżonie! Jeżeliś człowiek uczciwy, toś mi winien siebie samego i przytem pieniądze. Alboż mi nie przysięgałeś na trąbiącego aniołka, co to jest sztychowany na moim pozłacaniu gościnnym kieliszku! Siedziałeś wtedy w Delflnowej sali, przy okrągłym stoliku, koło kominka; było to we środę przed zielonemi świątkami, na kominku się paliło, a jam ci omywała ranę na czole, którąś oberwał od księcia za to, żeś starego króla porównał do windsorskiego śpiewaka. Otoż jakem ci omywała ranę, przysięgałeś, że się ożenisz ze mną i że mię zrobisz miledy. Czyliż temu zaprzeczysz? I nie przyszłaż wtedy do mnie staruszka Keech, żona naszego rzeźnika i nie mówiłaż do mnie: „moja Żwawska! pożycz mi karafkę „octu“ a jak ja spytałam jej: na co? i ona powiedziała, że ma półmisek morskich raków, to czyż nie prawda, że ci wtenczas zechciało się raków, a ja na to odezwałam się, że źle jeść raki na świeżą ranę! — albo to wreszcie! Nie prawdaż, że kiedy ona schodziła ze schodów, mówiłeś mi, że nie powinnam zadawać się z taką gawiedzią, bo wkrótce będą mię nazywali panią? I czyliż, całując mnie, nie prosiłeś wtedy, abym ci wystarała się trzydziestu szylingów? Ja zakładam ci przysięgę na ewanielię, zaprzyj się, jeżeli możesz!
Falstaf. Milordzie, jest to biedna cierpiąca na umyśle kobieta, chodzi ona tu i owdzie po mieście plotąc, że jej najstarszy syn podobnym jest do waszej dostojności: niegdyś widziała ona lepsze czasy i to prawda, że nędza zwichnęła jej rozsądek. Ale co