się tycze tych nierozgarnionych panów oprawców, to proszę waszej dostojności, abym miał zadosyć uczynienie.
Lord sędzia. Sir Dżonie! Sir Dżonie! Dawno mi już wiadomo, że umiesz skrzywić i przyćmić najlepszą sprawę. Lecz ani ta nadrabiana mina, ani ten potok słów więcej niżeli zuchwałych i nierozsądnych, nie zdołają mię wstrzymać od domierzenia sprawiedliwości. Widzę, żeś nadużył łatwowierności, i skorzystał ze słabej głowy tej kobiety, abyś mógł rozporządzać jej majątkiem i osobą.
Oberżystka. Tak, świętą prawdę Jaśnie Wielmożny Pan mówi.
Lord sędzia. Milcz, proszę cię, moja kochana! — Zapłać coś jej winien i zagładź wymierzoną niesławę: pierwsze z tego dwojga da się poprawić gotowymi szterlingami, a ostatnie szczerym żalem.
Falstaf. Milordzie! zarzuty te nie mogą zostać bez odpowiedzi. Wasza dostojność daje imię zuchwalstwa temu, co jest we mnie niespodloną śmiałością. Więc ten, kto wam w milczeniu bije pokłony, będzie cnotliwym! Nie, milordzie, nie zapominając należnych wam względów, nie będę nigdy waszym czołobitnym sługą i powtarzam wam raz jeszcze, że mając pilne polecenie w imieniu króla, chcę być wolnym od tych zbirów.
Lord sędzia. Mówicie, Sir Dżonie, jak człowiek, który ma moc źle czynienia! ja jednak żądam po was, abyście mi odpowiedzieli w sposób zgodny z waszem rycerskiem powołaniem i zaspokoili tę kobietę.
Falstaf. Posłuchaj pani Żwawska. (bierze ją na stronę).
Lord sędzia. Ha! waleczny Gower, jakież wieści?
Gower. Król, milordzie, i książę Walii, nie zadługo przybędą. Reszty wam dopowie to pismo.
Falstaf (do oberżystki). Na honor dżentelmena!
Oberżystka. Tak. takeście mówili i wprzódy.
Falstaf. Ale posłuchaj-że! mówię ci: na honor dżentelmena! I więcej już o tem ani słowa.
Oberżystka. Przysięgam na tę świętą ziemię, po której stąpam w tej chwili, że chyba bodę musiała