Pierwszy służący. A to, niech mię dyabli, paradnie! Co łepsko, to łepsko!
Drugi służący. No! pójdęż ja po Skrzypalskiego.
Oberżystka. Jak chcę być szczęśliwą, wyglądasz teraz w najśliczniejszej „temperaturze“ i puls masz, moje serce, ekstraordynaryjny, jak tylko można żądać, a twój rumieniec żywiuteńka róża. Źle tylko, żeś tyle piła kanaryjskiego wina. To licho umie zaperfumować krew, prędzej niż je obejrzysz. No, jakże ci teraz?
Dorota. Lepiej już, na uczciwość!
Oberżystka. Tyś nieoszacowana, moja duszko! Wszystko fraszka, byleby serce dobre. Ale otóż on idzie!
Falstaf. „Kiedy się Artur zjawił u dworu“
— Nacożeście postawili na prezent to naczynie?
„Był to monarcha tak okazały“.
— Cóż? czy ci już odeszło Miss Doroto?
Oberżystka. Na honor, że jej jeszcze słabo i przytem jakieś ma ściskanie.
Falstaf. To odwieczna choroba całego waszego cechu: jak tylko nie ma ściskania, to i słabo.
Dorota. Więc na taką tylko zdobyłeś się pociechę? ty gruby niecnoto!
Falstaf. Tyś mnie zrobiła takim! Miss Doroto!
Dorota. Ja zaś! nie, takim cię zrobiło obżarstwo i choroby.
Falstaf. O ile kucharz do pierwszego, tyłeś ty przyłożyła się do ostatnich. Nie mówiąc już o sercu i o mojej biednej cnocie, jam ci wiele, wiele winien prócz tego.
Dorota. Tak, boś mi winien złoty łańcuch i wiele innych kosztownych rzeczy.
Falstaf. „Rubiny, perły i karbunkuły.“ — Waleczny żołnierz najczęściej powraca z boju kulejąc, a