Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/312

Ta strona została przepisana.
304
KRÓL HENRYK IV. CZĘŚĆ DRUGA.

mojego progu. Byłam onegdaj u pana deputata Tisick, aż on mi mówi, działo się to przeszłej środy — „Pani Żwawska!“ — a tak stał Master Dumb, nasz kaznodzieja — „pani Żwawska, powiada, przyjmuj do swego domu tylko ludzi porządnych, bo masz złą sławę“ — a mnie zaraz tknęło, do czego to on powiedział? — „jesteś, powiada, kobieta uczciwa i wszyscy o tobie dobrze myślą, powinnaś być ostrożną względem gości, których przyjmujesz do swego domu i nie przyjmuj tych, jak się nazywa, warchołów.“ Ja też ich nie przyjmuję. Alebyś tylko żegnał się i patrzył, słysząc, co mówił pan deputat Tisick! Nie, nie chcę, za żadne pieniądze warchołów.
Falstaf. E, on nie warchoł, broń Boże! Jest to wisus, ale potulny i łagodny, choć go przyłóż do rany; onby się nie porwał nawet do afrykańskiej kury, jeśliby widział, iż ta przeciwko niemu nastroszyła pióra. Przywołaj go chłopcze!
Oberżystka. Tak, to tak! Bo co warchołów, to ja ścierpieć nie mogę. Dalipan, że mi się robi słabo na samo wspomnienie: warchoł! Zobaczcie, kto, moje państwo, jeśli nie wierzycie, że ja drżę teraz cała.
Dorota. Na honor, że prawda.
Oberżystka. Mało powiedzieć, że prawda. Aktualnie, że tak jest; drżę jak listek osiny, bo nie mogę znieść warchołów.

(Wchodzą Pistol, Bardolf i giermek).

Pistol. Moje uszanowanie, Sir Dżonie!
Falstaf. Witaj chorąży Pistolu! I oto ci pistolet należycie nabity cheresem: daj zeń ognia do naszej oberżystki.
Pistol. Bardzo dobrze Sir Dżonie, choćby nawet dwiema kulami.
Falstaf. Nie podejmuj się tak łatwo: strzał pistoletowy dla niej nie straszny.
Oberżystka. Tak zapewne, nie zastraszycie mię ani waszemi kulami ani pistoletami, piję tyle tylko, ile uważam za dobre i nie odstąpię od mego zwyczaju dla niczyjej w świecie miłości.