Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/315

Ta strona została przepisana.
307
AKT DRUGI. SCENA CZWARTA.

Falstaf. Bardolfie! a rzuć-że go tam jak piłkę! Jeśli on nie umie nic więcej tylko prawić duby, to niechże i ma podobna odprawę!
Bardolf. No! mój panie! prosimy na ustęp!

Pistol. Cóż to? czy idzie tylko o nacięcia?
Czy krwi upuścim? 85%
Niechże więc śmierć mię na sen ukołysze,
Skróci za zawsze dni długie i smutne,
A wy trzy siostry przędźcie swe okrutne,
Straszne, szerokie, niezgłębione rany!
Przybądź Atropos!

Oberżystka. Otoż na co się zanosi!
Falstaf (do giermka). Podaj mi tu szpadę, chłopcze!
Dorota. Nie, nie, Janie, proszę cię nie dobywaj szpady!
Falstaf. Precz mi stąd natychmiast!

(Obnaża szpadę i pędzi przed sobą Pistola).

Oberżystka. A to jest czysta rewolucya! przysięgam, że wolę raczej zamknąć dom, niżeli być w tych ciągłych harmiderach i patrzeć ustawnie na te szczęki brzęki! Zobaczycie, że się tu nie obejdzie bez kalectwa! Aj! aj! pochowajcie te śmiertelne szpady! pochowajcie te śmiertelne szpady!

(Pistol z Bardolfem wychodzą).

Dorota. Uspokój się, proszę cię Janeczku! Tego zbója już nie ma. Ale jaka z ciebie ognista, zapalona pałka!
Oberżystka. Ozy nie drasnął on cię tylko przypadkiem po żołądku? Ten łotr zamierzał się tak śmiertelnie!

(Powraca Bardolf).

Falstaf. Dobrześ go tam wytrącił za drzwi?
Bardolf. Jak należy. Junak był pijany. Aleś go pan tęgo dojechał po ramieniu.
Falstaf. Łotr! mnie się nadstawiać!
Dorota. Aleś i ty nie mniejszy łotr, żeś tak upotniał! Pójdź, otrę ci czoło! chodź-że ty krnąbrny urwisie! Dowiodłeś dziś moja staroto, żeś godzien mojej miłości. Jesteś równie waleczny jak Trojański Hektor,