Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/323

Ta strona została przepisana.
315
AKT TRZECI. SCENA PIERWSZA.

Na widok cierni swojej przyszłej drogi,
I ciężkich krzyżów, jakie nań czekają,
Przywarłby klamry — i zapragnął śmierci!
Dziesięć lat temu, Ryszard z starym Persy
Nierozerwani, ucztowali społem,
Ci w lat dwa potem walczyli zawzięcie.
Ósmy rok ledwie, jak tenże sam Persy
Był mi najbliższym od serca człowiekiem,
Jak brat wylany pracował w mej sprawie,
Składał mi u nóg swą przyjaźń i życie,
I nie raz dla mnie śmiało stawił czoło
W obec Ryszarda! — któryż z was był wtedy?

(Do Warwika).

Ty mój Newilu, jeśli się nie mylę.
Gdy Ryszard we łzach od gorzkich urągań
Nortumberlanda, powiedział te słowa
Teraz prorocze: „Ty Nortumberlandzie!
Coś dziś drabiną, po której mój krewny
Na tron wstępuje — choć niebu wiadomo,
Żem wtedy nie miał myśli o królestwie
I jedna tylko spraw iła konieczność,
Żeśmy z niem potem dali sobie ręce —
„Przyjdzie czas — mówił dalej z oburzeniem —
Przyjdzie, że zbrodnie twe, jak wrzód dojrzały
Tajone wewnątrz wyleją zepsucie!“
W ten sposób długo, jakby wieszczym duchem,
Mówił on jeszcze, i przyszłe wypadki
I zmianę naszej zgadując przyjaźni.
Warwik. W życiu człowieka zawsze są wypadki,
Na które patrząc spokojnem już okiem
Można coś z mglistej dośledzić przyszłości,
Co w nich spowita leży, jak plon w ziarnie.
Z nieuniknionej na świecie kolei
Król Ryszard łatwo mógł i wnieść i wróżyć,
Że ten, co zdradę oddał mu za przyjaźń,
Jeszcze obfitsze zapragnie mieć żniwo
Z tego nasienia, i nie znajdzie gruntu
Prócz w tobie, Panie!
Król. Więc to jest kolej konieczna na świecie.
Nieunikniona? spotkajmyż ją mężnie.