Falstaf. Jeśliby on był krawcem męskim, to dałby się wam we znaki panie sędzio. — Cóż, kochany panie Słabiak, czy narobisz tyle rzezi w szeregach nieprzyjacielskich ile jej doznały od ciebie stroje płci pięknej?
Słabiak. Będę się starał, panie kapitanie, o ile mi w tem dozwolą siły.
Falstaf. Dobrze mówisz kochany krawcze białogłowski, dobrze, waleczny mój panie Słabiak! Spodziewam się, że będziesz tak mężnym jak rozgniewany gołąb, albo jak najszlachetniejsza z myszy. Naznacz, dobrze tego piększyciela płci pięknej, szanowny panie sędzio.
Słabiak. Chciałbym panie, ażeby i Brodawka poszedł do żołnierzy.
Falstaf. A jabym chciał, abyś był męskim krawcem panie Słabiak i wystrychnął swojego przyjaciela w sposób zgodny z twojem życzeniem. Bo już też mi nie podobna zrobić prostym żołnierzem tego, kto, jak sam raczysz widzieć, z natury jest już dowódzcą znacznego korpusu. Ta przyczyna niech ci wystarczy, codzień zdrowszy panie Słabiak.
Słabiak. Ona też mi i wystarcza, panie.
Falstaf. A ja też niewypowiedzianie jestem mu wdzięczny za powolność, panie Słabiak! — Lecz któż z kolei następuje po nim?
Płytek. Piotr Cielak.
Falstaf. Zobaczmy tego pana Cielaka.
Cielak. Jestem.
Falstaf. Ba! ba! sztuka, co się zowie. Napiętnuj panie tego cielaka, aż nam zaryczy.
Cielak. Jaśnie wielmożny kapitanie.
Bardolf. Cóż to? ryczysz już nim cię naznaczono?
Cielak. Ja chory jestem Wielmożny kapitanie.
Falstaf. Na jakąż, naprzykład, chorobę.
Cielak. Na przeklęty katar i straszny kaszel, którego dostałem od ciągłego dzwonienia, w interesach królewskich, w dzień koronacyi.
Falstaf. Nic to! mój kochany! Więc na wojnę pójdziesz sobie ciepło w szlafroku, katar przepędzimy
Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/329
Ta strona została przepisana.
321
AKT TRZECI. SCENA DRUGA.