Pod krwawym znakiem brzydkiego trójzębu,
Wiecznego godła zamieszek i zbrodni!
Więc czemuż, panie, coś naszym pasterzem,
I naprzód urząd sprawujesz pokoju,
Już ubielony srebrnym szronem wieku,
Lubiąc tak dzieci pokoju nauki,
I nosząc śnieżną niewinności szatę,
Co wyobraża boską gołębicę,
Ducha pokoju — czemu chciałeś panie
Język pokoju tak wdzięczny i słodki
Na szorstką mowę wojny przetłumaczyć
Tak nieszczęśliwie! Czemuś chciał zamienić
Księgi na groby, i na krew atrament,
Pióra na spisy, a świętą wymowę
Na odgłos trąby, zachętę do śmierci?
Arcybiskup. Czemu w ten sposób sobie postępuję
Pytanie takie? Krótko też je zbędę.
Wszyscyśmy chorzy, próżniactwo i zbytki
O gorączkowy stan nas przyprawiły.
Trzeba krwi puścić, gdyż z takiej słabości
Umarł nam właśnie i dobry król Ryszard.
Wszakże mój zacny i szlachetny lordzie,
Ja nie przybieram postaci lekarza,
Ani tu wchodzę jako wróg pokoju,
Lecz chciałbym tylko tą przemijającą
Grozą wojenną przywieść do porządku
Umysły chore na szczęścia zbyteczność,
I spędzić trochę wezbranych humorów,
Co zaczynają utrudniać nam życie.
Powiem to jaśniej. Na najczulszej szali
Ważyłem ręką bezstronną, nieszczęścia
Złączone z wojną, i jakie cierpimy,
Cóż? krzywdy nasze przeciągnęły szalę.
Widzimy, dokąd potok czasu zmierza!
I właśnie jego widzialny kierunek
Zmusił nas wyniść z świątyni pokoju.
Długą, krzywdami zapisaną listę
Będziemy mogli okazać w swym czasie.
Nieraz już, dawniej, szliśmy z nią do tronu,
Lecz nam nie dano nigdy posłuchania.
Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/336
Ta strona została przepisana.
328
KRÓL HENRYK IV. CZĘŚĆ DRUGA.