Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/339

Ta strona została przepisana.
331
AKT CZWARTY. SCENA PIERWSZA.

Więcej tam imion wsławionych, niż waszych,
I nasi ludzie zwyklejsi do boju;
Przy równej broni, mając lepszą sprawę,
W odwadze pewnie wam nie ustąpimy:
Więc ofiar naszych nie nazywaj musem!
Mowbray. Niech czem chcą będą — mile dziękujemy!
Westmorland. To tylko świadczy o złej treści sprawy:
Zbutwiała skrzynia trwa nietykalnością.
Hastings. Lecz czyż zupełną książę Jan ma władzę,
W imieniu króla zaręczyć i przystać,
W razie układów, na wszelkie warunki?
Westmorland. Wszak o tem mówi samo imię wodza!
Dziwi mię, wyznam, podobne pytanie.
Arcybiskup. Chciej więc mu wręczyć, milordzie, to pismo,
Są w niem zawarte wszystkie nasze skargi.
Jeśli, jak słuszna, zadość się im stanie,
I wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób
Tu lub gdzieindziej dzielą naszą sprawę,
Wolni od ścigań na zawsze zostaną,
Za uroczystą od króla rękojmią:
To kres zamiarom i życzeniom kładąc
Wrócimy chętnie w powinne granice
I broń weźmiemy na ramię pokoju.
Westmorland. Oddam to księciu. A gdy się podoba,
To moglibyśmy zejść się, milordowie,
Na miejscu równej od wojsk odległości,
I albo zgodą — co dałoby niebo —
Zakończyć rzeczy; albo też natychmiast
Losem oręża roztrzygnąć je z sobą?
Arcybiskup. Z chęcią, milordzie!

(Westmorland wychodzi).

Mowbray. Coś mi wciąż mówi: że nasze układy
Nigdy mieć stałej nie bedą podstawy.
Hastings. O to się nie bój, jeśli tylko wszystkie,
Podane przez nas, wymożem warunki.
To mieć będziemy pokój niewzruszony,
Gdyby opoka.
Mowbray. Tak, ale odtąd dość cienia pobudki,
Najdalszej myśli, najlżejszej osnowy,