Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/345

Ta strona została przepisana.
337
AKT CZWARTY. SCENA TRZECIA.

Książę Jan. Jam ci go nie dał!
Przyrzekłem w skargach, jakieście zanieśli,
Me pośrednictwo i domiar słuszności:
Tego dopełnię z religijną wiarą.
Lecz wy buntowni odbierzecie karę
Swojego buntu i postępowania.
Najlekkomyślniej zebraliście wojska,
Łudzili marą, głupio rozpuścili.
Uderzyć w bębny i ścigać te zgraje!
Samo ich niebo w ręce nam oddaje.
Zdrajcom straż przydać — i niech zaraz stanie
Ostatnie łoże zdrady, rusztowanie!

(Wychodzą).
SCENA TRZECIA.
Inna część lasu.
Zamieszanie, bitwa. FALSTAF i KOLWIL z przeciwnych stron schodzą się z sobą.

Falstaf. Wasze nazwisko, stopień i miejsce rodzinne? mam zaszczyt zapytać.
Kolwil. Jestem rycerzem, moje nazwisko Kolwil z doliny.
Falstaf. Dobrze więc. Kolwil wasze nazwisko, stopień: rycerstwo, a miejsce rodzinne dolina. Kolwil pozostanie i nadal waszem nazwiskiem, zdrajca waszym przydomkiem, a miejscem pobytu będzie więzienie, miejsce dosyć głębokie, abyście mogli nazywać się i potem Kolwil z doliny.
Kolwil. Nie mam-li przed sobą sir Dżona Falstafa?
Falstaf. Godzien jestem być nim samym, ktokolwiek jestem. Poddajesz mi się pan, czy powinienem się pocić z jego powodu? Jeżeli mam się pocić, krople mojego potu będą łzami miłych mu osób po waszym zgonie: radzę więc wzbudzić w sobie bojaźń i trwogę i zdać się raczej na łaskę.
Kolwil. Myślę, że widzę przed sobą rycerza sir Dżona Falstafa i dlatego się poddaję.