Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/351

Ta strona została przepisana.
343
AKT CZWARTY. SCENA CZWARTA.

Choćby tak działał gwałtownie jak tojad,
Choćby rozrywał, jak piorunujący
Rozrywa proszek,
Ks. Klarencyi. Będę pamiętał na twe słowa, panie.
Król. Czemuż nie jesteś dzisiaj z nim w Windsorze?
Ks. Klarencyi. Henryk — w Londynie obiaduje, ojcze!
Król. Któż tam z nim? nie wiesz?
Ks. Klarencyi. Poins i inni zwykli towarzysze.
Król. Ach! im żyżniejsza, tem obfitsza niwa
W chwasty i perze. I on, miły obraz
Mojej młodości, zbyt w nie obfituje!
Stąd też me smutki nie kończą się z śmiercią.
Serce krwawemi zachodzi mi łzami,
Gdy wyobrażam te dni obłąkania,
Ten czas zepsucia, jaki wy ujrzycie,
Gdy ja już zasnę z przodkami pospołu.
Ta z wszelkich względów wyzuta rozwiozłość,
Prócz krwi popędów, nie znająca radzców,
Gdy nigdzie w niczem nie spotka oporu,
Jakże rączemi skrzydły namiętności,
Poleci w przepaść, z której się nie dźwignie!
Warwik. Nazbyt daleko sięgasz wzrokiem panie.
Książę się stara zbadać towarzyszów,
Jak obcą mowę, której kto się uczy.
Powinien wiedzieć nawet gminne słowa,
By ich z pogardą mógł potem unikać.
Podobnież książę, gdy dojrzeje w latach,
Jak podłe słowa, odepchnie tę gawiędź,
I nic w pamięci od niej nie zatrzyma,
Prócz miaroskazu życia niższych stanów:
A tak skorzysta nawet ze zdrożności.
Król. Rzadko, by pszczoła plastr swój opuściła,
Nawet w szkielecie. Któż to? Westmoreland?

(Wchodzi Westmorland).

Westmorland. Zdrowia ci panie i niech pomyślności
Łączą się do tej, którą ci zwiastuje.
Książę Jan ręce całuje twe królu.
Mowbray, lord Jorku, Hastings, wszyscy wodze
Już są oddani pod surowość prawa:
A na tych miejscach, gdzie błyszczał miecz buntu,