Konstancya. Do ślubu poszli? zaprzysięgać pokój?
Niewierny ród z niewiernym ma się złączyć?
I przyjaciółmi będą? Ludwik Blankę
Otrzyma? Blanka wszystkie te prowincye?
W tem coś jest. — Źleś mi doniósł, źleś usłyszał.
Przypomnij sobie, powtórz, coś powiedział.
To być nie może. — Mówisz, że tak — przecież.
Ja ci nie wierzę. Twoje słowo było
Tylko czczem tchnieniem zwyczajnego człeka.
Wierz mi, człowiecze, ja ci nie uwierzę.
Przysięga króla mówi mi inaczej.
Ciebie ukarzą za to, że mię straszysz.
Ja jestem chora, przeto bojaźliwa,
Jam uciśniona smutkiem i bojaźni
Pełna, jam wdowa, i podległa przeto
Wszelkiej bojaźni, jam kobieta, na to
Tylko zrodzona, aby ciągle bać się.
I choć wyznajesz teraz, żeś żartował,
Duch skołatany we mnie nie odpocznie.
Dzień cały bać się będę, będę drżała.
Ale co to znaczy, że tak kiwasz głową?
Czemu tak smutno patrzysz na to dziecię?
Co znaczy ręka ta na twojej piersi?
Czemu wstrzymuje oko twe nurt tęskny,
Co się jak rzeka z brzegów swych wyrywa?
Mająż te znaki słowa twe potwierdzać?
Powiedz więc znowu — nie, nie całą powieść,
To tylko powiedz, że, coś mówił, prawda.
Salisbury. I taka prawda, jak są pełni fałszu
Ci, z których winy słowa me prawdziwe.