Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/49

Ta strona została przepisana.
41
AKT TRZECI. SCENA PIERWSZA.

Uzbroisz przeciw zgubnym tym podszeptom.
Za tę część lepszą masz modlitwy nasze,
Jeśli je przyjmiesz, jeśli nie, wiedz o tem,
Że klątwa nasza spadnie i na ciebie
Tak ciężko, że jej otrząść nie potrafisz,
Ale w rozpaczy zginiesz pod jej wagą.
Arcyks. austryacki. Bunt! bunt otwarty!
Bękart. Jeszcze nie ma, ktoby
Cielęcą skórą gębę tobie zamknął.
Ludwik. Ojcze! do broni!
Blanka. W dniu twojego ślubu?
Przeciw krwi, z którąś złączył swoją? Jakże?
Więc z trupów ludzkich będzie uczta nasza?
Ma grzmiąca trąba i krzykliwy bęben,
Ten odgłos piekła, uczcić nasz obrządek?
O mężu! słuchaj! Ach! jak w moich ustach
Nowe to imię męża! Na to imię,
Które mój język pierwszy raz wymawia,
Tu na kolanach błagam, nie wznoś broni
Na mego wuja!
Konstancya. I ja na kolanach,
Co od klęczenia już stwardniały, błagam,
Delfinie, pełen cnoty, nie przemieniaj
Wyroków nieba, to jest jego wola.
Blanka. Teraz obaczę miłość twoją, mężu!
I cóż dla ciebie może być silniejszem,
Jak imię żony?
Konstancya. To, co jego wznosi,
Czem on i ciebie trzyma tak wysoko,
Honor! — Twój honor, pomnij nań, Ludwiku!
Ludwik. Dziwię się, ojcze, że się zdajesz zimnym,
Gdy tak wysokie pobudzają względy?
Pandulf. Ogłoszę klątwę Rzymu.
Król Filip. Nie potrzeba.
Anglio! ja od ciebie odstępuję.
Konstancya. O! piękny powrót chwały majestatu!
Eleonora. Brzydki francuskiej niestałości odstęp.
Król Jan. Francyo! żałować będziesz tej godziny
Wprzódy, nim minie.