Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/50

Ta strona została przepisana.
42
KRÓL JAN.

Bękart. Gdy ów stary dzwonnik,
Łysy zakrystyan, czas, pozwoli, Francya
Żałować będzie.
Blanka. Słońce krwią zachodzi!
Bądź zdrów, dniu piękny! — Gdzież mam przejść? na którą
Stronę? Należę obóm. W obu wojskach
Mam jedną rękę. Gdy się chwycę obu,
Ich wir mię porwie i rozszarpać może.
Mężu! nie mogę błagać, byś zwyciężył,
Wuju! ja muszę błagać, abyś przegrał.
Ojcze! nie mogę tobie życzyć szczęścia,
Babko! nie mogę pragnąć, by się stało,
Czego ty pragniesz. Kto z was kolwiek wygra,
Ja zawsze tracę. Strata moja pewna,
Wprzód jeszcze, nim się wasza gra rozpocznie.
Ludwik. Przy mnie, księżniczko, szczęście twe spoczywa.
'Blanka. Gdzie szczęście żyje, życie dogorywa,
Król Jan. Synowcze! spiesz, zbierz wszystkie siły nasze.

(Bękart wychodzi).

Królu francuski! we mnie gore płomień,
Tu wściekłość, której pożar ma tę własność,
Że go nic zgasić, stłumić nic nie zdoła,
Tylko krew jedna, i to krew najdroższa,
Jaką ma Francya.
Król Filip. Wprzódy cię ta wściekłość
Spali i w popiół zmieni, nim krew nasza
Płomień twój zgasi. Raczej myśl o sobie.
Wśród bitwy ślepa wściekłość nie obroni.
'Król Jan. Ni ciebie groźba. — Dalej więc do broni.

(Wychodzą).
SCENA DRUGA.
Tamże. Równina blisko Anżeru. Bitwa. Odwrót.
Wchodzi BĘKART z głową ARCYKS. AUSTRYACKIEGO.

Bękart. Jakem żyw, dzień ten staje się gorącym.
Jakiś powietrzny demon ulatując