Hubert. Tak, królu, że jeżeli co rozkażesz,
Choćby śmierć była w treści tego czynu,
Który mara spełnić, Bóg mi świadkiem, spełnię.
Król Jan. Czyż nie wiedziałem o tem? O, Hubercie,
Dobry Hubercie! rzuć no tylko okiem
Na tego chłopca... Chcę ci coś powiedzieć,
Mój przyjacielu! Chłopiec ten, to istny
Wąż na mej drodze; gdziebykolwiek noga
Moja stąpiła, on tam wszędzie leży,
Czyś mię zrozumiał?... jesteś jego stróżem.
Hubert. Tak go strzedz będę, że ci więcej, królu,
Przykrym nie będzie.
Król Jan. Śmierć!
Hubert. Co mówisz? Panie!
Król Jan. Grób.
Hubert. Żyć nie będzie.
Król Jan. Dosyć. Teraz znowu
Mogę być wesół. Kocham cię, Hubercie!
Nie chcę ci mówić, jakie względem ciebie
Moje zamiary... lecz pamiętaj o tem.
Eleonora. Błogosławieństwo moje weź na drogę.
Król Jan. A ty, synowcze, jedź do Anglii. Hubert
Będzie twym stróżem; będzie cię pilnował,
Jak mu powinność każe. — Precz, do Kale.
Król Filip. Na pełnem morzu burza rozsrożona
Rozniosła flotę poszarpanych żagli
I uzbrojenie całe rozsypała.
Pandulf. Nie trać odwagi, wszystko pójdzie dobrze.
Król Filip. Co ma pójść dobrze, kiedy wszystko poszło
Źle, źle! Czy wojsko nie jest zwyciężone?
Anżer nie odpadł? Artur czy nie wzięty?
I przyjaciele mężni nie ubici?