Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/57

Ta strona została przepisana.
49
AKT TRZECI. SCENA CZWARTA.

Najnieznośniejszą. Złe, kiedy nas żegna,
Największem nam się wówczas złem wydaje.
Cóżeś utracił, tracąc dzień dzisiejszy?
Ludwik. Wszystkie dni chwały, szczęścia i radości.
Pandulf. Takby to było, gdybyś był zwycięzcą.
Nie — gdy fortuna nam najwięcej sprzyja,
Natenczas groźnem okiem na nas patrzy.
Rzecz dziwna! ile w tem król Jan utracił.
Co mu tak świetną zdaje się wygraną?
Czyś nie zmartwiony, że on wziął Artura?
Ludwik. Równie serdecznie, jak on się weseli.
Pandulf. Twój umysł równie młody, jak krew twoja.
Słuchaj więc, coc w prorockim duchu powiem.
Bo nawet tchnienie słów, które mam mówić,
Zdejmie proch, każde źdźbło, przeszkodę każdą
Z tej ścieżki, co cię prosto zaprowadzi
Na tron angielski. Słuchaj i uważaj.
Jan wziął Artura. — Póki życie igra
W żyłach chłopczyka tego, być nie może,
By tenże Jan, co nie jest na swem miejscu,
Miał choć godzinę, chociażby minutę,
Choć jedną chwilkę ciszy i pokoju.
Berło schwycone gwałtem, gwałtem tylko
Zachować można, a kto postawiony
Na śliskim gruncie, nie wybiera środków
Choć najpodlejszych, byle się utrzymał.
Gdy Jan ustoi, Artur musi upaść.
Tak będzie, bo inaczej być nie może.
Ludwik. I cóż ja zyskam, kiedy Artur padnie?
Pandulf. Na mocy praw twej żony Blanki, możesz
W miejscu Artura wejść z pretensyą swoją.
Ludwik. I stracić wszystkie prawa, razem z życiem.
Pandulf. Jakżeś ty młody w tym, tak starym, świecie!
Jan ci zasadzki stawia, a na odwrót
Czas się sprzysięga z tobą przeciw niemu.
Kto całość swoją w wiernej krwi umoczył,
Znajduje całość krwawą i niewierną.
Ten czyn, którego matką zbrodnia, serca
Ludu ostudzi i gorliwość zmrozi,
Że niech się zdarzy drobna okoliczność,