Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/71

Ta strona została przepisana.
63
AKT CZWARTY. SCENA TRZECIA.

Morderczej myśli straszne poruszenie.
W postaci mojej skrzywdziłeś naturę.
Królu! ta postać, choć zewnętrznie gruba,
Pokrywa piękną duszę i niezdolną
Powziąć myśl mordu niewinnego dziecka.
Król Jan. Co? Artur żyje? — spiesz-że z tem do Parów,
Spryśnij tą wieścią ich płonące gniewy
I zrób ich woli mojej posłusznymi.
Przebacz tym słowom, które mi namiętność
Podała o twych rysach. Wściekłość ślepa
I krwią zamglone oko wyobraźni
Stokroć mi brzydszym ciebie pokazało,
Niż jesteś. O! nie odpowiadaj, spiesznie
Do mnie przyprowadź zagniewanych lordów.
Zaklinam cię, idź prędko — leć, leć do nich.

(Wychodzą).
SCENA TRZECIA.
(Tamże. Pod zamkiem).
Wychodzi Artur na wały.

Artur. Wały wysokie jednak skoczę. Ziemio!
Bądź litościwa i nie uderz mocno.
Mało lub nikt mię nie zna; choć i zna kto,
Ten ubiór majtka całkiem mię odmienił.
Boję się bardzo — jednak chcę spróbować.
Gdy się dostanę na dół i nie złamię
Ręki ni nogi, znajdę tysiąc środków
Uciec i skryć się. Zresztą wszystko jedno
Zostać i umrzeć, skoczyć, także umrzeć.

(Skacze).

O! serce stryja mego w tych kamieniach.
Niebo! weź duszę — Anglio! przyjmij kości.

(Kona).
(Wchodzi Pembrok, Salisbury i Biżot).

Salisbury. Ja go chcę spotkać u Sankt-Edmuns-Buri.
Jest to zbawienie nasze. Powinniśmy
Chwytać tę zręczność w czasach tak niepewnych.