I przywiązanie obcej krwi przysięga,
Obcej koronie się obowiązuje.
Ta powódź prędkich i burzliwych gniewów
Twym głosem tylko da się uspokoić.
Spiesz zatem. Czas obecny tak jest chorym,
Że i lekarstwa potrzebuje zaraz,
Albo zniszczenie przyjdzie bez ratunku.
Pandulf. Moje to tchnienie burzę tę rozdęło,
Gdyś papieżowi stawił się opornie;
Ale ponieważ dałeś się nawrócić.
Mój głos tę burzę wojny uspokoi;
Wrócę pogodę w tej zwichrzonej stronie
I, pomnij dobrze, w dzień Wniebowstąpienia,
W którym przysiągłeś lenność papieżowi,
Za moją sprawa Francya oręż złoży.
Król Jan. Jak to? więc dziś jest dzień Wniebowstąpienia?
Tak mówił prorok: w dzień Wniebowstąpienia,
W samo południe, złożyć masz koronę. —
Tak się też stało. Wszakże ja myślałem,
Ze to uczynię z musu; ale, dzięki
Niebu! zrobiłem to z mej własnej woli.
Bękart. Kent ustępuje; wszystko się poddało,
Prócz zamku Dower; Londyn, jak miłego
Gościa, delfina z wojskiem jego przyjął.
Szlachta cię słuchać nie chce, ale poszła
Usługi swoje nieść nieprzyjaciołom;
A dzikie zadziwienie rozpędziło
Niewielką liczbę dobrych twych przyjaciół.
Król Jan. Nie chcąż lordowie moi wrócić do mnie,
Choć Artur żyje? Wszakże wiedzą o tem.
Bękart. Znaleźli trupa jego na ulicy,
Pustą skrzyneczkę, z której klejnot życia
Wykradła ręka nieznanego zbójcy.
Król Jan. Ten podły Hubert mówił mi, że żyje.
Bękart. Tak mówił, prawda, bo też tak i było.
Lecz czegóż słabniesz i tak smutno patrzysz?