Ludwik. Lordzie Melunu! każ mi to przepisać,
Kopia zostanie przy mnie, dla pamięci,
A oryginał powróć nazad lordom,
Abyśmy później, dając jaki rozkaz,
I zapatrując się na tę umowę,
Wiedzieli, na co wzięliśmy sakrament,
I niezgwałconą zachowali wiarę.
Salisbury. Ta wiara z naszej strony się nie złamie.
Zacny delfinie! my ci przysięgamy
Gorliwość dobrowolną, niezmuszoną
Wierność twym losom. Przecież, wierz mi, książę!
Jam temu nierad, że na ten wrzód czasu
Potrzebny plaster buntu i zamieszek;
Że tego raka starej rany trzeba
Goić nowemi. Cięży to mej duszy,
Że muszę z pochew dobyć to żelazo,
By wdów przymnażać jeszcze tu w tym kraju,
Gdzie pełna czci obrona przywołuje
Mego oręża i imienia wzywa.
Lecz taka jest zaraza naszych czasów,
Że nam dla zdrowia i dla wyleczenia
Praw naszych, trzeba użyć ciężkiej ręki
Krzywdy bezwzględnej i niesprawiedliwej.
O przyjaciele! czyż nie żal pomyśleć,
Ze my, tej wyspy dzieci i synowie,
Patrzeć musimy na ten dzień tak smutny?
Że, idąc śladem cudzoziemskiej nogi,
Depcem jej piękne łono? że my sobą
Jej nieprzyjaciół szyki wypełniamy?
Odejść i płakać muszę nad haniebnym
Przymusem tych powodów, co nas naglą
Zdobić rycerskie koło cudzej ziemi
I nieznajomym towarzyszyć znakom.
I gdzież? — tu! — O narodzie! obyś mógł się
Odsunąć! oby Neptun, co cię wkoło
Raniony swemi obejmuje, wziął cię,