Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/84

Ta strona została przepisana.
76
KRÓL JAN.

Jest szkielet śmierci — dzisiaj dla niej uczta —
Tysiące waszych na stół jej podamy.
Ludwik. Uderzcie w bębny — pójdziem, poszukamy
Niebezpieczeństwa, do którego wzywasz.
Bękart. Znajdziesz je prędzej, niźli się spodziewasz.

(Wychodzą).
SCENA TRZECIA.
Tamże. Pole bitwy.
Wchodzi KRÓL JAN i HUBERT.

Król Jan. Jakże nam idzie? powiedz mi, Hubercie!
Hubert. Źle. — A twe zdrowie? Najjaśniejszy Panie!
Król Jan. Febra, co długo mię męczyła, ciężko
Nalega na mnie. Słabo mi, Hubercie!

(Wchodzi posłaniec).

Posłaniec. Fokonbrydż, królu, twój waleczny krewny,
Żąda, ażebyś plac boju opuścił,
I dał mu znać przeze mnie, gdzie się udasz.
Król Jan. Do Swinstid, i tam czekam go w opactwie.
Posłaniec. Bądź dobrej myśli, królu, bo ta pomoc,
Której tak czekał delfin, trzy dni temu
Osiadła w nocy na Godwińskich piaskach.
Tylko co przyszły do nas te nowiny.
Francuzi walczą słabiej i uchodzą.
Król Jan. Niestety! pali mię tyrańska febra,
I nie pozwala wieści tej powitać.
Do Swinstid, prędzej — lektykę podajcie —
Słabość zwycięża — już nie mogę dalej.

(Wychodzi).
SCENA CZWARTA.
Tamże. Inna cześć placu bitwy.
Wchodzi SALISBURY, PEMBROK, BIŻOT i inni.

Salisbury. Nie spodziewałem się, by król w przyjaciół
Tak się opatrzył.