Pembrok. Idź, Francuzom ducha
Dodaj, ho z nimi i my upadniemy.
Salisbury. Ten Fokonbrydż, ten dyabeł poroniony,
Sam jeden całe wojsko utrzymuje.
Pembrok. Król chory, miał opuścić pole bitwy.
Melun. Wiedźcie mnie do angielskich buntowników.
Salisbury. W szczęściu nie takie mieliśmy nazwisko.
Pembrok. To hrabia Melun.
Salisbury. I śmiertelnie ranion.
Melun. Uchodźcie, zacni Anglicy, uchodźcie!
Wyście zdradzeni, wyście zaprzedani.
Przetrzyjcie dobrze oczy zbuntowane,
I powitajcie opuszczoną wierność.
Idźcie do króla swego, upadnijcie
Do jego kolan, bo jeśli Francuzi
Panami będą tego dnia, za wasze
Trudy nagroda dla was już gotowa:
Będziecie ścięci. Tak poprzysiągł Ludwik,
Ja z nim, i wielu poprzysięgło za mną
W Sankt-Edmunds-Buri, na tymże ołtarzu,
Na którym pierwej wam poprzysiężona
Przyjaźń i miłość wieczna i niezmienna.
Salisbury. Czy to podobna? możeż to być prawda?
Melun. Nie mamże brzydkiej śmierci przed oczyma?
I tylko trochę życia, co wypływa
Z krwią i przepada, jak woskowa postać
Traci swe kształty, gdy ją ogień topi.
Cóż mię ma skłaniać, abym oszukiwał,
Gdy korzyść z oszukaństwa już nie dla mnie?
Co mi przyjść może z fałszu, gdy to prawda,
Że tu umieram, mając tam żyć prawdą?
Mówię wam: jeśli Ludwik dziś zwycięży,
Złamie przysięgę, gdy wam da obaczyć
Dnia jutrzejszego jasny świt. Bo tejże,
Tej samej nocy, które zaraźliwe
Tchnienie owiało już płonące koło
Starego, dniem zmordowanego, słońca,
Tej nocy, mówię, oddech wasz się zamknie.
Za waszą zdradę, dobrze ocenioną,